Data powstania: 13.05.2021
Przeczytaj tekst Zofii Dubowskiej o historii Międzyszkolnego Koła Miłośników Sztuki przy Zachęcie.
Zofia Dubowska: Basiu, może zaczniemy od chronologii? Ustaliłam pewne fakty, a ty mnie poprawiaj, dobrze? Międzyszkolne Koło Miłośników Sztuki działało w Zachęcie od 1962 roku z inicjatywy Haliny Osterloff. W 1969 roku jako osoba do pomocy przy prowadzeniu Koła zaczyna pracować Joanna Krzymuska, a w 1970 roku prowadzi wraz z Włodzimierzem Branieckim, zwanym Szeryfem, obóz wędrowny, już drugi organizowany przez Zachętę. Ty zaczęłaś pracę w 1972 roku, ale miałaś inne zadania niż praca z młodzieżą.
Barbara Dąbrowska: Działem oświatowym kierowała wówczas Bożena Kowalska. Trzymała zespół żelazną ręką i wszystko chodziło jak w zegarku. Chociaż, gdy szła do Ministerstwa [Kultury i Sztuki], to podobno mówiła: „praca oświatowa leży”. Nie wiem, co miała na myśli, bo za jej czasów praca oświatowa zdecydowanie nie leżała. Na pewno potrafiła postarać się o pieniądze na działalność, no i etaty, nawet jeśli czasem prowadziło to do ich nadmiaru. Halina Osterloff prowadziła Międzyszkolne Koło Miłośników Sztuki i zajmowała się młodzieżą, organizowała wykłady i wizyty w pracowniach artystów. Była jak pomnik, wszyscy ją bardzo kochali. Tam, gdzie jest teraz Mały Salon, znajdowały się trzy pomieszczenia: pokój zespołu Biennale Plakatu, pokój Bożeny Kowalskiej i Haliny Osterloff (do którego dołączyłam) oraz kolejny, w którym siedzieli Joanna Krzymuska, Teresa Sowińska i Wojciech Krauze – rzecznik prasowy. Potem te układy się zmieniały. Moim zadaniem było przygotowywanie i wypożyczanie slajdów do wykładów dla uczniów i nauczycieli.
„Zajmowanie się Kołem” polegało, poza układaniem programu wykładów, na zapraszaniu wykładowców i przygotowywaniu slajdów, opracowywaniu programu obozów oraz organizacji Turnieju Wiedzy o Sztuce, np. wymyślaniu pytań do tego konkursu…
Do turnieju wszyscy układaliśmy pytania, to była niezła zabawa – jak wydział szeroki, tak wszyscy siadali i wymyślali pytania.
Historia wakacyjnych wyjazdów miała swoje fazy: od 1969 do 1976 roku były to obozy wędrowne prowadzone przez Joannę i Szeryfa, potem parę lat przerwy i kolejna odsłona od 1982 do 1989 roku pod kierownictwem Grażyny Walendzik. Z kronik wynika, że zmieniła się nazwa i formuła: z obozów wędrownych powstały Ogólnopolskie Obozy Plenerowe. O co chodziło w tej zmianie?
W połowie lat 80. ministerstwo potrząsnęło trzosem i dało dużo pieniędzy na obozy, ale zdecydowano, że będą to Ogólnopolskie Obozy Plenerowe, dla wszystkich Kół Miłośników Sztuki działających przy wojewódzkich Biurach Wystaw Artystycznych. Były to obozy stacjonarne, podczas turnusów odbywały się jedynie małe wycieczki. Opiekunami zostawali pracownicy merytoryczni (z ukończonym kursem wychowawców kolonijnych) i dodatkowo osoby z wykształceniem pedagogicznym. Formuła obozów ogólnopolskich obowiązywała do 1990 roku. Prowadziłam ostatni z nich, w Busku-Zdroju, i to było trudne doświadczenie, bo nie wszyscy jego uczestnicy należeli do KMS. Po prostu różni pracownicy BWA zapisywali na obóz swoje dzieci, gdy nie mieli innego pomysłu na wakacje dla nich. Część uczestników była przypadkowa, więc pracowało się z nimi niełatwo. Po 1990 roku znów organizowano Wakacje ze szkicownikiem, dla młodzieży zainteresowanej sztuką. Nie były to obozy wędrowne, ale z dużą liczbą wyjazdów zabytkoznawczych. Mieliśmy stałą bazę w jednym miejscu, wypożyczaliśmy autokar i objeżdżaliśmy cały region. Choć raz autokar nie dowiózł nas do czeskiego Broumova, bo zepsuł się po drodze.
Od 1989 roku, po odejściu z Zachęty Grażyny Walendzik, zajmowałaś się KMS. Wakacje ze szkicownikiem organizowałaś do roku 2002, ale ich koniec nie oznaczał końca pracy Koła. Nadal odbywały się wykłady, Turniej Wiedzy o Sztuce, wizyty w pracowniach i na wystawach.
Finały turniejów przez lata odbywały się w Bydgoszczy, organizowane przez tamtejsze BWA, którego dyrektor, Kazimierz Jułga, był bardzo zaangażowany. Wiele się zmieniło w momencie, kiedy została powołana Olimpiada Artystyczna [od 1976 roku organizowana przez Muzeum Narodowe w Warszawie], która dawała finalistom wstęp na studia bez egzaminu. Stworzyło to konkurencję dla turnieju, więc młodzież zaczęła z Koła odpływać. Dlatego postanowiono dopuszczać starszych uczestników, nie tylko licealistów. Źle się to skończyło, bo zaczęli przychodzić zawodowi gracze, biorący wcześniej udział w różnych teleturniejach. Sama byłam świadkiem, jak Piotra Kraśkę, który był bardzo dobrze przygotowany do turnieju o sztuce włoskiej, zdystansował zawodnik z fotograficzną pamięcią. Dorośli uczestnicy turniejów pozbawiali uczniów szans na wygraną i to nie było fair.
Ale do Koła uczęszczali tylko licealiści?
Tak, bo to było Międzyszkolne Koło Miłośników Sztuki, nawet jest taki bardzo ładny, metalowy znaczek „MKMS”, zaprojektowany chyba przez Stanisława Zamecznika[1]. Natomiast w Turnieju Wiedzy o Sztuce mogli wziąć udział starsi uczestnicy i nie wszyscy biorący udział w turnieju należeli do Koła. Zdolniejsi i ambitniejsi uczniowie brali udział i w Olimpiadzie Artystycznej, i w turnieju. W początkowych latach trwania turnieju [do 1976 roku] tematyka dotyczyła raz sztuki polskiej, raz powszechnej, potem zmieniliśmy to na turnieje dotyczące sztuki wybranego kraju. Przygotowywałyśmy slajdy do wykładów: o sztuce angielskiej, włoskiej, francuskiej. Miał być też turniej o sztuce hiszpańskiej, odbył się nawet cykl wykładów, do których skompletowałam slajdy. Niestety, brak pieniędzy na nagrodę (czyli wyjazd studyjny do Hiszpanii dla zwycięzcy) spowodował odwołanie turnieju. Współpraca z innymi ośrodkami kultury układała się bardzo dobrze, dyrektor British Council osobiście zaangażował się w dostarczenie nam książek do zrobienia slajdów, a Instytut Francuski ufundował dwutygodniowy pobyt studyjny w Paryżu dla kilku osób – finalistów turnieju. Nie pamiętam dokładnie, kiedy skończyły się turnieje, ale ostatni finał dotyczący sztuki polskiej, w Bydgoszczy, prowadził dr Konrad Pszczołowski – wieloletni uczestnik Koła Miłośników Sztuki[2].
Swój pierwszy obóz w 1990 roku, który odbywał się w Busku-Zdroju, prowadziłaś z Anną Ziembą-Michałowską, nauczycielką z Liceum Plastycznego w Warszawie, i z Barbarą Aumer.
Barbara Aumer pełniła rolę „opieki plastycznej”. Jednak jej korekty prac plastycznych miały dość ogólny i mglisty charakter, nie trafiały do przekonania uczestnikom.
Wśród uczestników był na przykład Marcin Wicha.
Owszem, i zalazł mi za skórę, bo dystansował się wobec wszystkiego, cośmy tam robili. Trochę go rozumiem – nie było na tym obozie łatwo: ciągle lało, większość osób chorowała, w domu, w którym mieszkaliśmy, było ciasno, połowy dzieci nie interesował program zabytkoznawczy, a uczestnicy z Zachęty i z BWA nie znajdowali między sobą porozumienia.
Organizacja podobnych obozów w tamtych czasach wiązała się z niezłym wysiłkiem, zważywszy na sytuację ekonomiczną.
Sytuacja ekonomiczna instytucji kultury w latach 90. była okropna. Każdy grosz trzeba było wyszarpywać.
W archiwum znalazłam twój list do sponsora z prośbą o podarowanie apteczki turystycznej na wyjazd…
Obóz w Sandomierzu w 1991 roku i kolejny w tym mieście kilka lat później organizowane były najmniejszym kosztem. Mieszkaliśmy w schronisku młodzieżowym, na jedzenie (bardzo dobre zresztą) chodziliśmy do sióstr zakonnych, które prowadziły jadłodajnię w domu starców, także dla bezdomnych. Oprócz mnie jako część kadry na obozie była Hanka Wróblewska, opiekę pedagogiczną zapewniała Małgorzata Radolonek, nauczycielka. Bardzo dobrze się tam bawiliśmy, zaprzyjaźniliśmy się z państwem Janiną i Wiktorem Woroszylskimi, spędzali tam wakacje.
W kronice widziałam wpis Woroszylskiego kierowany do „biednych dzieci”.
Woroszylscy jeździli z nami tamtego lata na wycieczki wokół Sandomierza. W Zamku Krzyżtopór w Ujeździe Madzia z Wałbrzycha wychyliła się z trzeciego piętra i krzyknęła: a może ja teraz na kogoś napluję? I w tym momencie na dole pojawiła się pani Woroszylska. Takie to były wesołe momenty.
Jak wyglądał zwykły dzień podczas Wakacji ze szkicownikiem?
Objazdy nie odbywały się codziennie, to byłoby zbyt męczące. Od rana dzieci rysowały, zwiedzaliśmy zabytki w najbliższej okolicy, odwiedzaliśmy miejscowych twórców, miały też czas wolny. Niestety, Zbigniew Warpechowski nie mieszkał wtedy w Sandomierzu, ale zorganizowałyśmy spotkanie z miejscowymi twórcami nieprofesjonalnymi. Prowadziłyśmy wtedy Tajny dziennik Laury Palmer, nawiązując do serialu Miasteczko Twin Peaks Davida Lyncha, i wpisywałyśmy tam różne komiczne historie. Mam ten dziennik, ale on nie nadaje się do publikacji! Na koniec pobytu organizowaliśmy wystawę poplenerową w sali Biura Wystaw Artystycznych czy miejskiej bibliotece.
Wszystkie informacje zabytkoznawcze przygotowywałam ja, a potem opowiadałam dzieciom historię architektury obiektu, przed którym się znajdują. Później zbuntowała mnie Aneta Prasał, która zarządziła przygotowywanie referatów przez uczestników. Ale oczywiście trzeba było im wskazać i pożyczyć literaturę. Część z nich robiła po prostu ksero i czytała podkreślone wersy. Ja to tępiłam, ale nie zawsze mi się udawało. Dlatego między innymi rozstałam się z tymi obozami. Innym powodem było to, że dzieci nie kładły się spać przed drugą w nocy, zasypiały później w autokarze, trzeba było je budzić przed zabytkiem mocnym potrząsaniem, a i tak nie dawało to efektu w postaci zbornego przekazania przygotowanego referatu. Poczułam, że taka walka nie ma najmniejszego sensu.
W 2002 roku odbyły się w Łowiczu ostatnie Wakacje ze szkicownikiem. To wtedy zadecydowałaś o zaprzestaniu organizowania obozów?
Tak.
A jak wyglądała cała praca „oświatowa” na początku lat 90.?
Wykłady dla nauczycieli zabrał nam ośrodek doskonalenia zawodowego nauczycieli. Koło Miłośników Sztuki funkcjonowało dalej, ale dyrektorka Barbara Majewska miała taką politykę, że skoro ojczyzna jest w potrzebie i mamy kryzys, to trzeba robić program z tego, co jest, i cieszyć się, gdy jakaś wystawa spadnie z nieba. Zrobiła kilka wystaw pokazujących ważne okresy w polskiej sztuce powojennej, ale w zasadzie mało się działo, nie było rozpędu, nie mogliśmy robić porządnego programu do wystaw. Nie najlepiej wspominam ten czas. Barbara Majewska i Anda Rottenberg to dwa bieguny. Anda przyszła do Zachęty w 1993 roku i wtedy zaczęliśmy działać dynamiczniej. Anda starała się o pieniądze, wyciskała je z różnych źródeł.
Za czasów dyrekcji Bożeny Kowalskiej pracowało w dziale wiele osób, a na początku lat 90., co sama pamiętam, byłaś tylko ty, Aneta Prasał i poborowy odpracowujący wojsko, Piotr Konopka. Po 2002 roku nie było już wakacyjnych wyjazdów, ale Koło nadal działało. Odbywały się wykłady.
Wykłady się odbywały, chociaż Hanka Wróblewska [wówczas wicedyrektorka Zachęty], uważała, że wszystko, co się dzieje w Zachęcie, ma być związane z wystawami i nie ma miejsca na sztukę dawną i wykłady o architekturze. Uważam, że likwidacja tych wykładów to nie była dobra decyzja, bo młodzież przygotowująca się do Olimpiady Artystycznej i studiów bardzo potrzebowała takiej wiedzy. Potem przekazałam opiekę nad Kołem Karolinie Vyšatej, która organizowała warsztaty i spotkania z artystami. Program dotyczył wyłącznie współczesności i aktualnych wystaw.
W latach 60. i 70. Międzyszkolne Koło Miłośników Sztuki stwarzało przestrzeń wolności dla młodzieży z dobrych szkół warszawskich, dając możliwość uczestniczenia w innym świecie i rozwijania swoich pasji. Było bardzo prestiżowe, oblegane. Przez lata działalności KMS sztuka coraz bardziej znikała z programu nauczania, udział w turniejach wiedzy o sztuce przestał być atrakcyjny i opłacalny. Młodzież zaczęła odpływać z Zachęty. Dlaczego?
Nie zapominajmy, że w latach 90. powstawały inne miejsca związane ze sztuką współczesną, np. Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski i jego Laboratorium Edukacji Twórczej prowadzone przez Maję Parczewską i Janusza Byszewskiego, proponujące warsztatowe metody pracy i kontaktu ze sztuką. W Zachęcie warsztaty pojawiły się późno, bo dopiero po 2000 roku.
W zasadzie dopiero wraz z wystawą Sztuka współczesna dla wszystkich dzieci, której kuratorami byli Joanna Rentowska i Marek Goździewski z CSW właśnie.
Szkoły społeczne też miały wpływ na spadek frekwencji w instytucjach. Mnogość kół zainteresowań, szeroki i całościowy program trzymał uczniów w murach szkoły przez cały dzień. Bednarska czy SLO im. Jerzego Grotowskiego oferowały (i robią to do dziś) wspaniały program humanistyczny. Joanna Falkowska, Krystyna Sulkiewicz to nauczycielki i przewodniczki po świecie sztuki, które wychowały całe rzesze młodzieży. Śledząc historię Koła, widać, jak zmieniała się rzeczywistość społeczna. W obecnych realiach nie wyobrażam sobie, że takie Koło mogłoby działać na szeroką skalę. Rzeczywistość jest inna, potrzeby młodzieży, a także możliwości instytucji są inne.
W Warszawie pojawiło się więcej ciekawych inicjatyw i młodzi ludzie mieli już nie tylko Zachętę czy Muzeum Narodowe. Oferta stała się bardzo szeroka.
Barbara Dąbrowska studiowała historię sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Od 1972 roku pracowała w Zachęcie (wówczas Centralnym Biurze Wystaw Artystycznych), w dziale oświatowym, od 1991 roku jako jego kierowniczka. Koło Miłośników Sztuki prowadziła od 1989 roku, organizowała wykłady, spotkania autorskie, letnie obozy Wakacje ze szkicownikiem. Od 2008 roku, już na emeryturze, prowadzi na wystawach w Zachęcie (wspólnie z Marią Kosińską) spotkania dla seniorów pod nazwą Patrzeć/Zobaczyć.
[1] Znaczek w rzeczywistości zaprojektował Stanisław Töpfer w 1963 roku; zob. Halina
Osterloff, Notatki i refleksje z pracy w zespole oświatowym CBWA, b.d. [1979], w: Małgorzata Bogdańska-Krzyżanek, Joanna Egit-Pużyńska, Maria Świerżewska, Grafika polska w CBWA 1956–1971, Zachęta – Narodowa Galeria Sztuki, Warszawa 2021, s. 237.[2]W 1986 roku odbył się XXIII Ogólnopolski Turniej Wiedzy o Sztuce: Sztuka współczesna w Polsce i na świecie w latach 1944–1985, zob. wycinki prasowe w dziale dokumentacji Zachęty.
Materiały powstały w ramach projektu „Otwarta Zachęta. Digitalizacja i udostępnienie polskich zasobów sztuki współczesnej ze zbiorów Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki oraz budowa narzędzi informatycznych, rozwój kompetencji kadr kultury, animacja i promocja służące wykorzystaniu i przetwarzaniu cyfrowych zasobów kultury w celach edukacyjnych, naukowych i twórczych” realizowanego w ramach Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa na lata 2014-2020 Oś Priorytetowa nr 2 „E-administracja i otwarty rząd” Działanie nr 2.3 „Cyfrowa dostępność i użyteczność informacji sektora publicznego” Poddziałanie nr 2.3.2 „Cyfrowe udostępnienie zasobów kultury”, na podstawie umowy o dofinansowanie nr POPC.02.03.02-00-0025/19-00”.
- foldery / tekstyAnnual report 2015
- foldery / tekstyZrób to sam z ZachetąMateriały edukacyjne do wystawy Historie ucha
- foldery / tekstyCzy artyście wszystko wolno?Konspekt lekcji j. polskiego i WOK dla liceum
- foldery / tekstyJęzykowy obraz świata w sztuce współczesnej_1Konspekt lekcji j. polskiego dla liceum
- foldery / tekstyJęzykowy obraz świata w sztuce współczesnej_2Konspekt lekcji j. polskiego dla liceum
- foldery / tekstyCo jest podstawową regułą świataKonspekt lekcji j. polskiego i WOK dla liceum
- foldery / tekstyKim jesteśmy my - my samiKonspekt lekcji j. polskiego i WOK dla liceum
- foldery / tekstyPopkultura w sztuce wysokiej_1Konspekt lekcji j. polskiego i WOK dla liceum
- foldery / tekstyPopkultura w sztuce wysokiej_2Konspekt lekcji j. polskiego i WOK dla liceum
- foldery / tekstySztuka interpretacjiKonspekt lekcji j. polskiego i WOK dla liceum