Były owocem wizyt artystki w teatrze w grudniu 2007 roku, rozmów z Jonathanem Stanczakiem, a także konsekwencją poprzedniego projektu publicznego, zrealizowanego w Warszawie – Dotleniacza. Dotleniacz wydarzył się w sytuacji posttraumatycznej, na obszarze byłego żydowskiego getta w Warszawie. Była to próba stworzenia sytuacji, w której oddychanie, siedzenie, bycie razem jest pamiętaniem, a także na poły uświadomionym, głęboko fizycznym przeżywaniem miejsca i jego traumy. „Dotleniacz” obywał się bez słów. Ludzie niewiele tam rozmawiali. Obserwacja zachowań ludzi przy Dotleniaczu była fundamentalna dla Camping Jenin. Próba przeniesienia tych doświadczeń w sytuację aktualnej, dokonującej się traumy była dość ryzykownym eksperymentem. Podstawowym założeniem warsztatów była odejście od języka – zastąpienie opowieści o traumie pozycjami, gestami, ruchem ciała, nieartykułowanymi dźwiękami. Stało za tym podejrzenie, że historie powtarzane setki razy zdążyły już skostnieć w formach języka, w strukturach gramatycznych, w zbyt często używanych frazach. Rytuał mówienia, opowiadania zamyka przeżycie w mechanizmie mówienia, budowy zdań, wewnętrznej logice języka. Warsztaty we Freedom Theatre odbywały się zarówno w sali prób, na scenie, jak i niedaleko, na wzgórzu. Grupa składała się z sześciu chłopców, w wieku od 17 do 24 lat, którą Juliano Mer Khamis nazwał „Bad Boys”, bo byli to chłopcy ściągnięci z ulicy: Yaseen Al Swety, Rame Al Auny, Qais Al Saady, Kamal Auad, Ahmad Tubassi i Ahmad Al Roch. Dla nich wszystkich doświadczeniem, które ich ukształtowało, była druga intifada i reinwazja armii izraelskiej na obóz dla uchodźców w Dżenin, gdzie się urodzili i gdzie żyją. Ich bracia i ojcowie nierzadko zginęli podczas drugiej intifady, przebywali w więzieniu, byli bici i poniżani. Niektórzy, jak Kamal, byli zmuszeni przejąć ciężar opieki nad rodziną. Większość chłopców miała syndromy PTSD – zespołu stresu pourazowego (ang. posttraumatic stress disorder). Warsztaty były wzajemną lekcją. Najistotniejszym wnioskiem było to, że nie można w sytuacji głębokiej traumy podejmować prób jej bezpośredniego, „nagiego” odtworzenia, przywołania innymi środkami. Strach, ból, inwazja, czołg, pogrzeb, strata, rana były zbyt realne, zbyt bliskie. Trzeba było stwarzać taką narrację, która pozwoliła na wygenerowanie dystansu do rzeczywistości, tak aby można ją było zobaczyć, opowiedzieć, a nawet wyśmiać. Jeśli warsztaty nawiązywały to traumy, to nie wprost. Wszelkie próby zbliżenia się bezpośrednio, ciałem, do bolesnej pamięci budziły agresję albo zamieniały się w farsę. Jedyne, co działało, to siła iluzji, marzenia, fikcji. Podczas warsztatów powstawał film, którego premiera odbyła się w listopadzie 2008 roku. Nie jest on jednak czystym zapisem działań w teatrze, które jedynie ujawniają rozmiar nieprzepracowanej traumy. To raczej opowieść o nastolatkach w obozie dla uchodźców w Dżenin, nieumiejących w żaden sposób poradzić sobie z życiem w obozie ani z okupacją izraelską, która zniszczyła im rodziny i odebrała dzieciństwo, o ich agresji, smutku i wielkiej potrzebie śmiechu.
Na podstawie opisu autorskiego zamieszczonego na stronie internetowej artystki