Przeczytaj tekst Zofii Dubowskiej o historii Międzyszkolnego Koła Miłośników Sztuki przy Zachęcie. Zofia Dubowska: Przez wiele lat należałaś do Koła Miłośników Sztuki przy Zachęcie. Anna Żakiewicz: Mogę ...">  Przeczytaj tekst Zofii Dubowskiej o historii Międzyszkolnego Koła Miłośników Sztuki przy Zachęcie. Zofia Dubowska: Przez wiele lat należałaś do Koła Miłośników Sztuki przy Zachęcie. Anna Żakiewicz: Mogę ...">
Z Anną Żakiewicz o Kole Miłośników Sztuki rozmawia Zofia Dubowska
foldery / teksty

Data powstania: 01.02.2021

 Przeczytaj tekst Zofii Dubowskiej o historii Międzyszkolnego Koła Miłośników Sztuki przy Zachęcie.

Zofia Dubowska:Przez wiele lat należałaś do Koła Miłośników Sztuki przy Zachęcie.

Anna Żakiewicz: Mogę ci opowiedzieć, co się działo w kole między rokiem 1971–1976. W 1971 zdałam do liceum im. Mikołaja Reja sąsiadującego z Zachętą. Wybór liceum był częściowo podyktowany tym, że do Zachęty był stamtąd jeden krok. Do tego liceum zdawała też moja koleżanka z ławki, miałyśmy o tej szkole ciekawe informacje. A ja już w szóstej klasie podstawówki, jako dwunastolatka, postanowiłam, że chcę iść na historię sztuki. W 1975 roku zdałam maturę, więc organizacyjnie i wiekowo wylatywałam z Koła. Ale w lecie 1976 roku, kiedy byłam już na studiach, z koleżanką z roku pojechałyśmy na obóz KMS jako „wolne słuchaczki”, na własny koszt. Uczestniczyłyśmy we wszystkich zajęciach.

Jako licealistka brałam udział we wszystkich czterech Turniejach Wiedzy o Sztuce. We Wrocławiu zostałam laureatką pierwszej nagrody ex aequo z Markiem Chlandą, który startował z Krakowa. W 1975 finał turnieju był w Bydgoszczy, a wygrana dawała dodatkowe punkty przy egzaminach na studia. To mi rzeczywiście pomogło.

Jakie były nagrody?

Po finale we Wrocławiu nagrodą była wycieczka, rejs po Morzu Czarnym. Ale ja nie chciałam jechać, bo wolałam obóz zachętowski, a terminy ze sobą kolidowały. Jak widzisz, byłam bardzo zagorzałą miłośniczką. Potem pojechałam na inną wycieczkę, objazdową, bardzo ciekawą: Praga, Bratysława, Wiedeń. Teraz pewnie bym wolała rejs. Po finale w Bydgoszczy wygraną była wycieczka do Jugosławii i pojechałam tam we wrześniu przed rozpoczęciem roku akademickiego. Spędziłam dwa tygodnie w okolicach Splitu. Było bardzo przyjemnie.

Turnieje organizowały Biura Wystaw Artystycznych rozrzucone po całej Polsce. Eliminacje były pisemne: fakty, daty itp. Zakres zmieniał się co roku: raz była sztuka dawna, raz współczesna. Kilka osób przechodziło do następnego etapu, odbywało się to na scenie, to był taki show dla publiczności. Czytano np. fragmenty tekstów artystów o sztuce, np. Cèzanne’a i trzeba było zgadnąć, czyje to słowa. Prowadził to Andrzej Michałek, malownicza postać. On chyba był inżynierem, no i wychowankiem Zachęty. Dwie zwycięskie osoby jechały na turniej ogólnopolski pod opieką Joasi [Joanny Krzymuskiej]. W Bydgoszczy byłyśmy ulokowane w hotelu Brda, bardzo eleganckim. Finał odbywał się w muzeum, trzeba było napisać esej. Ja pisałam o Władysławie Hasiorze, którego wcześniej poznałam.

Jak go poznałaś?

Jeździłam do Zakopanego i kiedy byłam tam po skończeniu trzeciej klasy, w sierpniu, już były zapowiedzi Festiwalu Tatrzańska Jesień, podczas którego można było odwiedzać pracownie artystów. Ponieważ we wrześniu musiałam wracać do szkoły, zadzwoniłam do niego, powołując się na uczestnictwo w KMS. Powiedziałam, że interesuję się sztuką i zapytałam, czy mogłabym obejrzeć jego pracownię. I on mnie zaprosił. Było bardzo miło, znaleźliśmy nić porozumienia. Do końca się z nim kolegowałam. A po latach, w 2005 roku, zrobiłam jego dużą wystawę monograficzną w Muzeum Narodowym w Warszawie z fajnym katalogiem.

Jak się przygotowywaliście do turnieju?

Zachęta wydawała broszurki, kompendia o sztuce. Można było je pożyczyć, żeby przygotować się do turnieju. Temu służyły też wykłady, które odbywały się co tydzień we wtorki. Chodziłam na nie regularnie przez cztery lata. Choćby się waliło i paliło, musiałam być na takim wykładzie. Na początku wykłady były dla mnie zbyt ambitne, na bardzo wysokim poziomie, powyżej mojej percepcji, ale dosyć szybko się wdrożyłam (chodziłam do klasy matematycznej). Byłam rozczarowana, kiedy poszłam potem na studia historii sztuki na Uniwersytecie Warszawskim. Obskurny instytut, wszystko z mniejszym rozmachem niż w Zachęcie. Byłam rozpuszczona przez Zachętę.

Kto prowadził wykłady?

Sławka Wierzchowska, Szymon Bojko, no i Bożena Kowalska: awangarda, awangarda!

Pamiętasz inne imprezy czy wydarzenia, które się odbywały w Zachęcie?

Wizyty w pracowniach artystów, w małych grupach. Dobrze pamiętam wizytę w pracowni Zbigniewa Makowskiego. Bardzo inspirującą. Opowiadał m.in. o Józefie i jego braciach Tomasza Manna. Porzucony przez braci Józef spotyka na pustyni lwa i mówi do niego: ty mnie możesz zjeść, ale ja cię mogę NAZWAĆ. To mi otworzyło oczy na tę INNĄ rzeczywistość... Odbywały się też spotkania na wystawach i oprowadzania kuratorskie, raz w miesiącu albo raz na dwa miesiące.

Mieliście legitymacje KMS?

Tak.

Opiekunką Koła była wtedy Joanna Krzymuska?

Joanna jeździła z nami na obozy, ale jej szefową w Warszawie była Halina Osterloff. To ona była głównodowodzącą. Obozy prowadził Włodek Braniecki, zwany Szeryfem, z Joanną. Na obozach byłam w 1972, 1973 i 1974 roku. W 1975 roku nie byłam, bo miałam maturę i egzamin na studia, a w 1976 roku pojechałam jako „wolna słuchaczka”. Szeryf był niezwykle malowniczą postacią. Chodził w górze od piżamy (w paski), wymiętolonym kapeluszu, klapkach drewniaczkach i złachanych spodniach sztruksowych, a na szyi miewał czerwone korale. Był spiritus movens tego wszystkiego. Obozy były wędrowne. Trzy, cztery miejscowości, spaliśmy w schroniskach młodzieżowych, a przemieszczaliśmy się koleją albo pekaesami. W 1972 roku byliśmy na Dolnym Śląsku: Wrocław, Paczków, Kłodzko i Nysa. Było nas ze dwadzieścia osób – to dużo i mało, ale mniej niż klasy szkolne, które liczyły po trzydzieści osób. Zwiedzaliśmy różne obiekty. Fajną rzeczą było to, że przed wyjazdem trzeba było przygotować referat. Każdy wybierał obiekt, Joasia udostępniała nam różne materiały pomocnicze (książki, katalogi zabytków) i przygotowywaliśmy wypowiedzi jak na seminarium akademickie. Rysowaliśmy wybrane elementy bądź obiekty. Raczej nie widok okolicy, tylko architekturę czy rzeźbę. Wieczorem prezentowaliśmy te rysunki na podłodze w świetlicy lub stołówce, a komisja wybierała najlepsze prace. Chyba też były jakieś nagrody w postaci książeczki: tomik poezji, katalog zabytków. Pamiętam też obóz w Wielkopolsce: Poznań, Gniezno, Konin. Na wyjazdach mieliśmy dużo swobody, po śniadaniu się oglądało i rysowało, obiad jadło się w barach mlecznych (każdy wybierał sobie, co chciał), a potem zwiedzanie.

Wszyscy lubili rysować?

Raczej rysowali. Jedni lepiej, inni gorzej, niektórzy znakomicie. Kasia Zabrodzka [Katarzyna Murawska-Muthesius] była bardzo utalentowana. Ja też sobie radziłam, bo moja mama chciała mnie wysłać na architekturę i chodziłam na lekcje prywatnie do pani architekt. Przydało mi się to potem w pracy zawodowej, bo dzięki temu potrafię zmierzyć jakiś obiekt. Mam miarkę w oczach. Wbrew pozorom nie tak trudno nauczyć się prostego odtwarzania.

Szeryf wybrał mnie na swoją tzw. fascynację. Na każdym obozie wybierał swoją fascynację i asystował jej, mówiąc po staroświecku.

Co to znaczy?

Szeryf wybierał sobie osobę, która go interesowała z jakichś powodów. To przeważnie były dziewczyny. Z perspektywy czasu, wydaje mi się, że zauważył, iż jestem bezczelna. Kiedy w pociągu rozpoczynaliśmy pisanie kroniki, ktoś podrzucił, że jesteśmy dziećmi Zachęty w słońcu. A ja byłam trochę niewyspana, bo pociąg odjeżdżał wcześnie, i burknęłam: „to takie grafomańskie”. I to Szeryfa zaintrygowało.

Potem w ciągu roku spotykałam się z nim po szkole, przynosił mi książki. Przyjaźnił się z artystami, z Jurrym Zielińskim i innymi, wtedy też ich poznałam. Chodziliśmy razem na wernisaże. Szeryf na co dzień był polonistą w szkole w Ruścu koło Nadarzyna. Był też trochę nawiedzony. Otaczała go metafizyczna aura, niezwykła, w każdym szukał czegoś dobrego.

Psychodramy to też jego pomysł?

Pewnie tak. Odbywały się wieczorami jako zupełnie dobrowolne spotkania: nastrój, świeczki. Dana osoba odpowiadała na pytania i opowiadała o sobie. Otwieraliśmy się bardzo, co chyba w tym wieku było nam potrzebne. Pytania nie były wścibskie, dotyczyły sfery intelektu, duchowości. Imponowała mi wtedy Kaśka Murawska, pamiętam jej psychodramę. W którymś momencie szeryf zapytał: „Jakbyś nie miała rąk czy nóg, byłabyś unieruchomiona na fotelu i nawet nie mogłabyś mówić, co byś wtedy robiła?” Kaśka się zirytowała i powiedziała, że nie potrafi sobie wyobrazić takiej sytuacji. On był trochę urażony, bo chodziło przecież o to, że mogłaby myśleć, bo myślenie jest najważniejsze.

Kto prowadził kroniki?

Chyba Joasia i Szeryf powierzali to komuś, ale na zasadzie zgłaszania się, nie z łapanki. Ale w gruncie rzeczy to była praca zbiorowa. Kto chciał, dokładał swoją część.

W kronikach figurujesz jako Żaba. Dlaczego?

To się wzięło z podstawówki, miałam takie przezwisko. Chyba dlatego, że miałam duże, okrągłe okulary i nazwisko Żakiewicz. Mówiono tak do mnie do końca liceum, więc Żabą jestem dla najstarszych znajomych.

Zaprzyjaźniłaś się z kimś dzięki uczestnictwu w kole?

Zaprzyjaźniłam się z Joasią Krzymuską. Kiedyś w Paczkowie, podczas obozu, byłam przeziębiona. Joasia poszła ze mną do lekarza. I była tak miła, tak opiekuńcza, ale nie przesadnie. Bardzo mi imponowała. Do dzisiaj jest ważną osobą w moim życiu. Zaprzyjaźniłam się z Kasią Murawską na długie lata. Kolegowałam się też z Olgą Sienko, Anią Kopeć.

Pamiętasz Tomasza Raczka?

Jasne, że pamiętam! Joasia mu matkowała. Rysował prześmiesznie, opowiadał różne śmieszne rzeczy, np. o kulisach festiwalu w Opolu, co bardzo bawiło Szeryfa.

Opowiedz mi o atmosferze szkoły i KMS, czy to się różniło?

Tak, bardzo! W Zachęcie traktowani byliśmy poważnie, prawie jak dorośli, mieliśmy dużo swobody, ale każdy się starał i czuliśmy się współodpowiedzialni za atmosferę. W Reju atmosfera była dosyć luźna, ale jak w pierwszej klasie kazali nam nosić fartuszki, źle to zniosłam.

Polityka dostawała się do waszego świata?

No, dostawała się. Wyjeżdżaliśmy na obóz w czerwcu 1976 roku. Tory były przestawione przez robotników i jechaliśmy strasznie długo. Szeryf w ogóle gasił różne emocje. Ale pierwsza połowa lat 70., kiedy byliśmy w liceum, to czasy Gierka, cienkie rajstopy można było kupić w kiosku, a w Modzie Polskiej kolorowe francuskie cienie do oczu i stanik Triumpha. W kinie wyświetlano Love Story. To były lata w miarę kolorowe. Zresztą w domu byliśmy tresowani, żeby o polityce nie opowiadać na zewnątrz.

Ale w 1976 roku w Bydgoszczy moczyłyśmy z koleżanką nogi w fontannie, a za naszymi plecami szła niby-manifestacja robotników, która „potępiała” zajścia. Jakiś milicjant kazał nam spadać.

Co zawdzięczasz Zachęcie z tamtych czasów?

Mnóstwo. Doświadczenie bycia z ludźmi o takich samych zainteresowaniach, świetny sposób spędzania wakacji. Umiejętność rysowania i patrzenia. Z „dzieci Zachęty w słońcu” wyrosło wiele fajnych osób.

Anna Żakiewicz – historyczka sztuki, kuratorka, autorka tekstów o sztuce współczesnej. Pracowała w Muzeum Narodowym w Warszawie w Gabinecie Grafiki i Rysunków Współczesnych. Autorka wystaw i opracowań dotyczących artystów takich jak Stanisław Ignacy Witkiewicz, Tadeusz Brzozowski czy Władysław Hasior.


Materiały powstały w ramach projektu „Otwarta Zachęta. Digitalizacja i udostępnienie polskich zasobów sztuki współczesnej ze zbiorów Zachęty – Narodowej Galerii Sztuki oraz budowa narzędzi informatycznych, rozwój kompetencji kadr kultury, animacja i promocja służące wykorzystaniu i przetwarzaniu cyfrowych zasobów kultury w celach edukacyjnych, naukowych i twórczych” realizowanego w ramach Programu Operacyjnego Polska Cyfrowa na lata 2014-2020 Oś Priorytetowa nr 2 „E-administracja i otwarty rząd” Działanie nr 2.3 „Cyfrowa dostępność i użyteczność informacji sektora publicznego” Poddziałanie nr 2.3.2 „Cyfrowe udostępnienie zasobów kultury”, na podstawie umowy o dofinansowanie nr POPC.02.03.02-00-0025/19-00”.

Zobacz także
  • Grafika obiektu: Annual report 2015foldery / teksty
    Annual report 2015
  • Grafika obiektu: Zrób to sam z Zachetąfoldery / teksty
    Zrób to sam z Zachetą
    Materiały edukacyjne do wystawy Historie ucha
  • Grafika obiektu: Czy artyście wszystko wolno? foldery / teksty
    Czy artyście wszystko wolno?
    Konspekt lekcji j. polskiego i WOK dla liceum
  • Grafika obiektu: Językowy obraz świata w sztuce współczesnej_1foldery / teksty
    Językowy obraz świata w sztuce współczesnej_1
    Konspekt lekcji j. polskiego dla liceum
  • Grafika obiektu: Językowy obraz świata w sztuce współczesnej_2 foldery / teksty
    Językowy obraz świata w sztuce współczesnej_2
    Konspekt lekcji j. polskiego dla liceum
  • Grafika obiektu: Co jest podstawową regułą światafoldery / teksty
    Co jest podstawową regułą świata
    Konspekt lekcji j. polskiego i WOK dla liceum
  • Grafika obiektu:  Kim jesteśmy my - my samifoldery / teksty
    Kim jesteśmy my - my sami
    Konspekt lekcji j. polskiego i WOK dla liceum
  • Grafika obiektu:  Popkultura w sztuce wysokiej_1foldery / teksty
    Popkultura w sztuce wysokiej_1
    Konspekt lekcji j. polskiego i WOK dla liceum
  • Grafika obiektu: Popkultura w sztuce wysokiej_2foldery / teksty
    Popkultura w sztuce wysokiej_2
    Konspekt lekcji j. polskiego i WOK dla liceum
  • Grafika obiektu: Sztuka interpretacjifoldery / teksty
    Sztuka interpretacji
    Konspekt lekcji j. polskiego i WOK dla liceum