Ta strona korzysta z plików cookies. Więcej o naszej polityce prywatności.

Nr 37

Artysta – Zawodowiec

Z Kamilą Bondar i Marią Świerżewską z Fundacji Sztuki Polskiej ING rozmawia Marta Miś

18.07.2022

Od 2017 roku Fundacja Sztuki Polskiej ING realizuje projekt Artysta – Zawodowiec, skierowany do młodych artystów. Skąd wziął się pomysł na program?

Kamila Bondar: W czasie pracy w Fundacji, wiele razy byłam zapraszana przez wyższe uczelnie artystyczne, żeby opowiedzieć studentom o pisaniu wniosków i pozyskiwaniu grantów. Po wykładach ludzie zadawali mi mnóstwo pytań. Wtedy zdałam sobie sprawę, jak bardzo łakną takiej praktycznej wiedzy, której uczelnia im po prostu nie gwarantuje. Jednocześnie — jako fundacja, która buduje kolekcję sztuki polskiej — czuliśmy, że dając wsparcie artystom różnych pokoleń, najmniej pomagamy temu najmłodszemu. Dlatego zaczęliśmy szukać pomysłu, jak to zmienić i realnie zaopiekować się młodymi twórcami sztuk wizualnych. W pierwotnych założeniach budowanie programu uczącego praktycznego funkcjonowania na rynku sztuki miało się tylko opierać na współpracy z akademiami, które po latach „wchłoną” tę zbudowaną przez nas bazę wiedzy. Dziś wydaje mi się, że w najbliższym czasie to nie nastąpi. Akademie są zainteresowane tematem, ale jednak wciąż bardziej teoretycznie. W programach nauczania znajdziemy np. takie zajęcia jak zarządzanie kulturą. Młodej osobie, która staje wobec konieczności zorganizowania sobie życia zawodowego po studiach, w niczym ta wiedza praktycznie nie pomoże.

Jak zabrałaś się do realizacji tego programu?

KB: Pomysł był taki, żeby zbudować Artystę-zawodowca w oparciu o dwa scenariusze. Pierwszy — artysta szybko zyskuje wsparcie galerii, która dba o jego rozwój, zarządza karierą, sprzedaje prace. Drugi scenariusz był skierowany do osób realizujących projekty z założenia niekomercyjne (w tym mieściły się działania kolektywne), działające w oparciu o granty, rezydencje, wyjazdy. Później zorientowaliśmy się, że bardzo niewiele osób trafia pod opiekę galerii, więc przez kolejne lata wkładaliśmy dużo wysiłku w rozpoznawanie tych ścieżek. Bardzo ważną rolę odgrywają tu zapraszane artystki i artyści, którzy opowiadają o swojej twórczości, przeplatając to osobistymi doświadczeniami i praktycznymi wskazówkami. Dlatego zależy nam na bardzo różnorodnych przykładach i różnych postawach artystycznych. Przyglądamy się tym samym środowisku i szukamy najciekawszych przykładów funkcjonowania artystów, samoorganizacji, łączenia różnych ról. Od lat wniosek jest jeden — artystom nie jest łatwo.

Początkowo wasza rola polegała na tym, że organizowaliście grupy eksperckie odwiedzające uczelnie.

KB: Tak. I do dziś wkład ekspercki jest najważniejszy. Przed rozpoczęciem każdej edycji Artysty –Zawodowca spotykamy się w gronie wykładowców i przygotowujemy dokładny plan zajęć, ustalając w ten sposób nie tylko zakres tematyczny, lecz również wzajemne uzupełnianie poruszanych zagadnień.

Czy określiliście modelowego odbiorcę waszego programu?

KB: Na początku zakładaliśmy, że uczestnikami programu będą studenci ostatniego roku. Jednak po pierwszej edycji, gdy do drzwi dobijali się studenci młodszych roczników, zrozumieliśmy, że to jest złe założenie — powinni brać w tym udział wszyscy zainteresowani, a także absolwenci uczelni, które odwiedzaliśmy. Wyjściowo ograniczyliśmy tę grupę, ponieważ zakładaliśmy, że w mniejszym gronie łatwiej będzie się uczestnikom otworzyć, poznać ekspertów (oraz dać się poznać ekspertom), wejść w interakcje. Tak się nie stało, pojawił się element „szkolny” — uczestnicy słuchali jak na wykładach, więc mogło wziąć w tych spotkaniach udział więcej osób. Później pojawiły się elementy warsztatowe realizowane w mniejszych grupach, np. dotyczące konstruowania portfolio lub pisania o swojej twórczości. Okazało się, że warsztatowicze byli na bardzo różnych etapach swojego życia: część jeszcze nie wiedziała, co chciałaby robić, inni byli w pełni świadomi i mieli konkretne plany. Dlatego zrezygnowaliśmy z tej formuły.

I w co ona ewoluowała?

KB: W letnią szkołę. Bierze w niej udział 10 wybranych przez nas osób, które robią coś wartościowego i są w takim momencie kariery, że potrzebują sieci kontaktów, np. z osobami, które zajmują się podobnymi rzeczami. Nie wybieramy najlepszych uczestników, lecz takich, których twórczość wpisuje się w założenia programu letniej szkoły w danym roku.

Maria Świerżewska: Kluczową zmianę przyniosła pandemia. Po trzech edycjach projektu, które opierały się na jeżdżeniu po uczelniach, czwarta, w 2020 roku, zbiegła się dokładnie z pierwszym lockdownem. W ciągu tygodnia trzeba było zmienić formułę ze stacjonarnej na online. Paradoksalnie był to strzał w dziesiątkę, bo dzięki zmianie udało się znacznie poszerzyć grupę odbiorców. I nie są to tylko studenci czy świeżo upieczeni absolwenci, ale także osoby, które po długiej przerwie wracają do praktyki artystycznej albo po prostu chcą poszerzać swoją wiedzę. Staliśmy się inkluzywni. W tym roku w projekcie wzięło udział ponad 1000 osób, choć rekord pobiliśmy w ubiegłym roku, kiedy zgłosiło się ponad 2000 uczestników. Teraz program składa się z trzech elementów. Mamy część wykładową, w której jest ok. 10 wykładów. Potem jest część indywidualna, czyli konsultacje portfolio. Co roku jest to 200–250 trzydziestominutowych spotkań online jeden na jeden z ekspertem. Trzeci element to wspomniana już letnia szkoła.

Czy grupa ekspercka zmienia się co roku? Czy jest jakiś trzon?

KB: Zmienia się, choć zdarzają się osoby, które prowadziły zajęcia dwa razy lub takie, które poprosiłyśmy, żeby w kolejnej edycji opracowały inne zagadnienie. Na przykład Magdalena Komornicka w ubiegłym roku opowiadała uczestnikom o pracy z artystą z perspektywy kuratorki, a w tym roku razem z Marianną Dobkowską zrobiły wykład o przygotowywaniu portfolio na spotkanie z kuratorem. To jest zresztą temat najbardziej interesujący uczestników — jak się na spotkanie z kuratorem, galerzystą czy kolekcjonerem przygotować.

Jakie jeszcze tematy powracają?

KB: Sprzedawanie prac. To też jest problem nurtujący artystów. W tym roku poprosiłyśmy Łukasza Gorczycę, żeby opowiedział o tym z perspektywy osób, które nie mają żadnego wsparcia, są na początku swojej drogi. Łukasz przygotował szereg praktycznych przykładów, jak zacząć, jak zbudować bazę kontaktów i jak doprowadzić do pierwszych sprzedaży. A więc możemy powiedzieć, że trzonem są tematy. Dotyczą one także kwestii organizacji życia — umów, spraw księgowych, podatkowych, lecz również organizacji pracowni czy pierwszych wystaw. To ostatnie zagadnienie omawiamy z różnych perspektyw, np. pracy kolektywnej albo producenckiej. W poprzedniej edycji świetny wykład przygotował Szymon Żydek, pokazując zarówno proces produkcji wystawy z perspektywy indywidualnej, jak i instytucjonalnej.

MŚ: Duże zainteresowanie jest również programami rezydencjalnymi i grantami. W tym roku mówiliśmy też o alternatywnej edukacji artystycznej, a Tomek Pawłowski opowiadał o różnych opcjach edukacji pozauczelnianej.

KB: Przez kilka lat wracaliśmy także do tematu wyjazdu za granicę lub funkcjonowania za granicą. Zapraszaliśmy wówczas do podzielenia się swoimi doświadczeniami osoby, które wyjechały już na etapie studiów, albo mówiliśmy o różnych możliwościach wyjazdów, jak sobie je zorganizować. Nurtującym uczestników zagadnieniem jest funkcjonowanie w sieci, choć tu trudno o proste recepty, bo liczy się przede wszystkim oryginalność oraz niesamowita konsekwencja. Ale ten trud może się opłacać.

Czy zapraszane do grona eksperckiego artystki i artyści udzielają lekcji mistrzowskich?

KB: Bardziej koleżeńskich porad. Świetnie było to widać, że np. podczas wykładu Mikołaja Sobczaka osoby zadające pytania oczekiwały od niego wsparcia. Ogólnie każde spotkanie składa się z części wykładowej oraz sesji pytań i odpowiedzi. Dopiero dzięki formule online udało na się uzyskać to, na czym zależało nam tak bardzo od początku — interakcję.

MŚ: Dzięki możliwości zadawania pytań na czacie uczestnicy otwierają się, zadają bardzo dużo pytań.

KB: A my dzięki temu też wiemy, co ich nurtuje i o jakie zagadnienia możemy w przyszłości poszerzać program.

Co pozostaje po kolejnych edycjach?

MŚ: Baza wiedzy. W pierwszych stacjonarnych edycjach wykładowcy byli proszeni o przygotowywanie tekstów — materiałów uzupełniających do swoich zajęć (do tej pory zresztą to robią). Ale online spowodował, że wszystkie spotkania są nagrywane i udostępniane. Ten materiał jest już tak obszerny, że w tym roku robimy zmianę na naszej stronie internetowej, aby użytkownikom i użytkowniczkom było łatwiej się po tej bazie poruszać i znajdować interesujące tematy. Często — czy to w ramach pytań w trakcie wykładów, czy w ankietach ewaluacyjnych — zgłaszają zapotrzebowanie na poruszanie jakiś zagadnień, a to już jest opracowane i dostępne na stronie www!

Czy program A – Z przełożył się jakoś na samą kolekcję Fundacji ING?

KB: Poniekąd tak. Dzięki konsultacjom przeglądamy bardzo wiele portfolio i potem obserwujemy artystów, którzy wydali nam się interesujący. W dwóch przypadkach doprowadziło to po kilku latach do zakupów prac do kolekcji.

MŚ: Etap konsultacji portfolio był świetnym pomysłem pokazującym różnorodność postaw artystycznych — również z perspektywy ekspertów. Zresztą wielu z nich zaprasza do współpracy i projektów osoby poznane dzięki konsultacjom portfolio. I poleca uczestników dalej.

KB: W tym roku na przykład wybór najciekawszych portfolio przedstawimy galeriom BWA oraz osobom, które — naszym zdaniem — powinny się z nimi zapoznać.

Czy wśród uczestników projektu istnieje świadomość realiów świata sztuki?

KB: Ten projekt robimy przede wszystkim po to, by przeciwdziałać szkodliwym stereotypom, które wciąż funkcjonują wśród artystów. Choć świat jest coraz bardziej nowoczesny i my też się unowocześniamy i profesjonalizujemy, akademie wciąż pielęgnują romantyczny mit twórcy, który czeka, aż świat się nim zainteresuje. My pokazujemy realne mechanizmy, którymi rządzi się świat sztuki. Mówimy o rynku sztuki, ale też o społecznym funkcjonowaniu artysty. Dla uczestników, zwłaszcza tych najmłodszych, często jest to szok. Inaczej natomiast reagują ci nieco starsi, skupiając się na rzucanych przez nas „wędkach”, czyli sposobach radzenia sobie w świecie sztuki i na rynku sztuki. W Polsce nie wypada mówić o pieniądzach, a my zachęcamy naszych ekspertów, by dzielili się też takimi informacjami.

Fundacja jest partnerem wystawy Magdaleny Komornickiej Niepokój przychodzi i zmierzchu — pokazującej najmłodszą scenę artystyczną. Jak zaczęła się wasza współpraca przy tym projekcie?

MŚ: Fundacja od początku blisko współpracuje z Zachętą, więc nasze spotkanie na gruncie zainteresowania młodą polską sztuką było oczywiste i naturalne. Magdalena zaprosiła do udziału w wystawie m.in. osoby, które poznała podczas konsultacji portfolio. I jak sama twierdzi, była to ważna część jej researchu. Ponadto na przestrzeni ostatnich lat odbyło się kilka wystaw, które współtworzyliśmy — nasze zbiory i kolekcja Zachęty doskonale się uzupełniają. Tym razem aż 12 prac z kolekcji Fundacji zostanie pokazanych w Zachęcie. Podczas spotkań Magda opowiadała też o swoich spostrzeżeniach dotyczących stanu ducha młodego pokolenia, a to z kolei zainspirowało nas, by przyjrzeć się temu w ramach Artysty – Zawodowca. Ankietę rejestracyjną do programu postanowiłyśmy rozszerzyć także o pytania dotyczące właśnie kondycji psychicznej, zaś sam temat pojawiał się często w rozmowach z ekspertami.

KB: Na uczelnie artystyczne trafia wiele osób o wysokiej wrażliwości, dla których zetknięcie się z rzeczywistością „po akademii” jest wyjątkowo trudne. Nie rozwiążemy ich problemów, ale możemy dać im narzędzia, które pomogą funkcjonować w zawodzie.