Nr 26
Istniejące i poszukiwane, czyli historia zachętowskich zbiorów
Z Romanem Olkowskim rozmawiają Marta Miś i Karolina Zychowicz
30.03.2021
Na początku lutego ukazała się pana książka Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie (1860–1940, 1948). Zarys historyczny i katalog zbiorów.Skąd zainteresowanie nieistniejącą instytucją?
Najbardziej znane dzieła eksponowane w Galerii Sztuki Polskiej w Muzeum Narodowym w Warszawie pochodzą ze zbiorów przedwojennego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie. Kiedy zaraz po studiach w 1995 roku trafiłem do muzeum, niewiele wiedziałem na ten temat, ale szybko zacząłem się uczyć. W Dziale Inwentarzy MNW początkowo zajmowałem się wyjaśnianiem losów muzealiów wypożyczonych do dekoracji różnych instytucji – od KC PZPR po ówczesne Ministerstwo Kultury i Sztuki. Sporo przedmiotów zaginęło z powodu zabałaganienia, muzeum straciło nad nimi kontrolę przez brak dostępu do „ważnych” gabinetów. Pisałem o tym w artykule opublikowanym w „Muzealnictwie”[1]. Trochę jest to obśmiane w filmie Stanisława Barei Poszukiwany, poszukiwana (1973). Mogę potwierdzić, że rzeczywiście niektóre muzealne dzieła sztuki wędrowały po Warszawie razem z dyrektorem lub ministrem, który został rzucony na inny „odcinek”.
Później, dzięki zaufaniu, którym obdarzyła mnie Lidia M. Karecka (wówczas główny inwentaryzator MNW), zająłem się badaniem proweniencji zbiorów i zmieniłem nieco mój zakres działań w muzeum. Spowodowane to było koniecznością wyjaśniania losów, czy raczej poszukiwania obiektów w kolekcji muzeum, do których zgłaszane były roszczenia. Po 1989 roku do MNW zgłaszały się osoby z roszczeniami zwrotu niesłusznie zabranego majątku w czasach PRL, a zwłaszcza w czasach stalinowskich. Trafiały tam wówczas kolekcje zajęte w procesach sądowych, jak np. kolekcja Potockich z Krakowa i Krzeszowic, tzw. mienie podworskie[2], a także obiekty pozyskane w wyniku tzw. akcji rewindykacyjnej. Chociaż dużo takich spraw zostało załatwionych przed moim przyjściem do MNW, to i tak miałem możliwość opracowywania historii niejednej kolekcji oraz dużo satysfakcji z identyfikacji obiektów, które utraciły właściwą proweniencję. Oprócz przekopywania archiwaliów zgromadzonych w Dziale Inwentarzy, biegałem do archiwum i w ten sposób poznawałem historię zbiorów. Myślę, że w pewnym momencie koledzy w archiwum mieli mnie dość… Na końcu trafiałem na obiekt, do tej pory nieznany, który zyskiwał właściwą proweniencję. Z wykształcenia jestem historykiem archiwistą i bardzo tę pracę polubiłem. Zdarzały się także roszczenia niesłuszne, kończące się procesem sądowym, w którym bardzo często występowałem jako świadek ze strony muzeum.
Wracając do pytania: kolekcją zachętowską zainteresowałem się bliżej, gdy współpracowałem z ówczesnym Departamentem Dziedzictwa Kulturowego w Ministerstwie Kultury, zajmującym się odzyskiwaniem polskich strat wojennych. Moja rola polegała na przygotowaniu dokumentów do wniosków restytucyjnych, które potwierdzały pochodzenie obiektów. W przypadku zbiorów MNW były to dowody zakupów: rachunki, kwity z księgi ofert, korespondencja, wypisy z inwentarzy i – jeśli istniały –także wizerunki zaginionych obiektów. W przypadku dwóch obrazów Juliana Fałata ze zbiorów TZSP, które wypłynęły w Stanach Zjednoczonych, udokumentowanie polskiego roszczenia było utrudnione z powodu spalenia archiwum TZSP w czasie II wojny światowej. Na szczęście zachowały się drukowane katalogi zbiorów i przede wszystkim oba obrazy są wymienione w katalogach strat wojennych. W trakcie procesu odzyskiwania tych obrazów pojawiła się prośba ze strony ministerstwa, by opracować karty strat wojennych TZSP. Później, podczas jednej z rozmów w ministerstwie, padł pomysł, żeby odtworzyć pełen katalog zbiorów przedwojennego TZSP – na podstawie ostatniego drukowanego katalogu z 1938 roku[3]. Jak się okazało, ów katalog był niekompletny, ponieważ zawierał tylko dzieła artystów polskich. Poprzedni, wydany w 1935 roku katalog zbiorów TZSP również obejmował tylko takie dzieła. Dopiero katalog z 1933 roku zawierał pełną informację o zbiorach Zachęty. Dzięki połączeniu informacji z obu katalogów możliwe było odtworzenie pełnego katalogu zbiorów TZSP według stanu na rok 1938.
Jak już wspomniałem, zdążyłem poznać zasób archiwalny MNW, a zwłaszcza dokumenty z czasów II wojny światowej, które zachowały się w komplecie, ponieważ gmach muzeum szczęśliwie ocalał. Dokumenty wojenne to przede wszystkim archiwalia po niemieckim zarządzie muzeum i jego komisarzu dr. Alfredzie Schellenbergu.
A archiwa Zachęty?
Niestety, archiwalia Zachęty spłonęły w czasie powstania. Piszę o tym w swojej pracy. Trafiły do muzeum wraz z częścią zbiorów w 1942 roku, zostały jednak – wskutek decyzji niemieckich na prośbę władz miejskich – wydane wkrótce do archiwum miejskiego w Arsenale i tam spłonęły w 1944 roku. Musiałem więc oprzeć się na drukowanych sprawozdaniach władz TZSP, znajdujących się w bibliotece MNW, które, notabene, też pochodzą z przedwojennej biblioteki zachętowskiej. Od pewnego czasu są zdigitalizowane i dostępne w internecie za pośrednictwem Mazowieckiej Biblioteki Cyfrowej. Ostatnie sprawozdanie za 1938 rok zawierało informacje o obiektach nabytych już po wydaniu katalogu zbiorów TZSP z 1938[4]. Dlatego mój katalog zawiera więcej pozycji niż ten z 1938. Dodatkowo odtworzyłem losy 23 depozytów przed wojną znajdujących się w Zachęcie.
Ważnym dokumentem, na którym początkowo się opierałem, był spis strat wojennych Zachęty sporządzony przez Elżbietę Charazińską, kuratorkę Zbiorów Sztuki Nowożytnej Polskiej MNW[5]. Nie był to jednak spis wszystkich strat Zachęty, bo pani Elżbieta sporządziła tylko listę strat malarstwa polskiego. Musiałem więc zająć się polskim malarstwem współczesnym i europejskim, rzeźbą, numizmatyką oraz przede wszystkim rysunkiem i grafiką dawną i współczesną. W trakcie prac zweryfikowałem także straty Zachęty opublikowane w katalogu strat wojennych z 1998 roku[6].
W trakcie mojej pracy okazało się, że katalog z 1938 roku nie odzwierciedla pełnej wiedzy na temat zbiorów, ponieważ kolekcje prac na papierze – teki graficzne czy rysunkowe – były wpisywane do inwentarza bibliotecznego. Ponadto lakonicznie wzmiankowano ofiarodawców dużych kolekcji. Pokusiłem się więc o krótkie opracowanie historii zbiorów. Nie jestem pierwszą osobą, która się zajmuje historią Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych – autorką dużego opracowania na ten temat jest Janina Wiercińska[7]. Znajduje się w nim rozdział o zbiorach, ale należało go nieco poszerzyć. Można powiedzieć, że tom pierwszy mojej pracy jest w jakimś stopniu uzupełnieniem wydanej w latach 60. pracy Wiercińskiej.
Czy poznał pan Janinę Wiercińską?
Niestety nie. Zmarła, zanim zacząłem interesować się tym tematem. Natomiast poznałem Hannę Farynę-Paszkiewicz, która z Janiną Wiercińską pracowała biurko w biurko. Opowiedziała mi o osobie, z którą moja praca jest związana, było to dla mnie bardzo ciekawe.
Moja historia zbiorów w zasadzie pomija profil działalności. Bardzo mało piszę o wystawach, niektóre tematy tylko sygnalizuję, ponieważ na ten temat dużo napisała pani Wiercińska, pewne sprawy tylko rozszerzam. Przede wszystkim jest to odtworzenie katalogu zbiorów muzealnych Zachęty.
Czy udało się odnaleźć nowe informacje o TZSP?
Nie chciałem powielać pracy Janiny Wiercińskiej i postanowiłem wydobyć na światło dzienne osoby, które tworzyły zbiory Zachęty. Dlatego napisałem trochę więcej o darczyńcach. Na przykład o Leonie Papieskim, który dotąd nie był powszechnie znany. Pomyślałem więc, że we wstępie do katalogu warto przybliżyć tę postać oraz innych ofiarodawców, których dary nie zostały ujęte w katalogach zbiorów[8].
Bardzo interesujący jest wątek lubelski. Nie jest to powszechna wiedza, że w Lublinie była filia Zachęty i prace z kolekcji w depozycie.
Mówimy o dwóch sprawach. Rzeczywiście w Lublinie istniał w latach 1924–1926 oddział TZSP. Natomiast już w 1922 roku do Muzeum Lubelskiego w Lublinie trafił depozyt 34 skatalogowanych obiektów Zachęty. Muzeum w Lublinie chciało pokazywać sztukę ogólnopolską. Depozyt 34 obrazów niekoniecznie dotyczył tylko sztuki polskiej. Były tam prace Leona Wyczółkowskiego, Karola Millera, Januarego Suchodolskiego, ale również kopie z malarstwa europejskiego. Ten groch z kapustą mieścił się bodajże w gmachu popijarskim, którego pomieszczenia nie były przystosowane do celów wystawienniczych. Na fotografii z 1930 roku widoczny jest obraz Wyczółkowskiego Chrystus, który w sali muzealnej zajmuje miejsce od podłogi po sufit. Warszawska Zachęta w 1922 roku przearanżowała ekspozycję w swoim gmachu, wypożyczenie tych rzeczy było więc jej na rękę. A w Lublinie byli zadowoleni, że mogą prezentować dzieła znanych artystów, ponieważ zbiory tamtejszego muzeum były wtedy dość ubogie.
Były też plany, by powołać filie Zachęty w innych miastach.
Oddział w Lublinie był jedynym oddziałem warszawskiej Zachęty. W Bydgoszczy też istniało TZSP, wzorowane na warszawskim, ale dokładnie się nie zajmowałem się tym tematem. Lublin mnie zainteresował ze względu na depozyt zachętowski. W zbiorach Muzeum Historii Miasta Lublina, oddziale Muzeum Narodowego w Lublinie zachowały się protokoły posiedzeń Towarzystwa Muzeum Lubelskiego. Znalazłem tam zapiski na temat pozyskania tego depozytu i wykorzystania artysty Mariana Trzebińskiego w tym celu; był on kustoszem muzeum i miał dobre kontakty z warszawską Zachętą[9]. Później, w latach 30. XX wieku, na łamach prasy lubelskiej pojawiły się głosy domagające się tego, żeby Zachęta zabrała swoje depozyty, by zwolnić przestrzeń dla artystów z regionu. Nie udało się jednak tego załatwić. Poza obrazem Wyczółkowskiego, który wrócił do Warszawy na wystawę, pozostałe obiekty do wybuchu wojny pozostały w Lublinie. Wojna sprawiła, że obiekty zaginęły – obecnie w zbiorach Muzeum Narodowego w Lublinie jest zaledwie pięć sztuk z depozytu liczącego 34 pozycje. Jeden z obrazów, który wypożyczono do muzeum w Lublinie, a stamtąd został on skradziony, odnalazł się w Stanach Zjednoczonych i trafił do Muzeum Narodowego chwilę po tym, jak zacząłem zajmować się kolekcją TZSP. Pamiętam, jak uzasadnialiśmy w piśmie do ministerstwa, że obraz ten do 1939 roku wisiał w gmachu Towarzystwa w Warszawie! Nie mieliśmy wówczas pełnej wiedzy o zbiorach Zachęty. Obraz znalazł się na jakiejś wyprzedaży garażowej, wrócił jednak uszkodzony. Pamiętam, że przez środek obrazu szedł ślad po oponie rowerowej. Udało się przeprowadzić konserwację, a jego wizerunek już po niej można zobaczyć w moim katalogu. Zresztą obraz ten był w katalogu strat wojennych malarstwa polskiego z 1998 roku.
Co uważa pan za największy sukces w tych poszukiwaniach?
Myślę, że moim największym sukcesem jest znalezienie wizerunków do strat wojennych. Bez nich ciężko jest cokolwiek zidentyfikować na rynku antykwarycznym. Na szczęście w Muzeum Narodowym zachowała się kolekcja szklanych negatywów (ocalało 90 procent tego zbioru). Po wojnie zaczęto to bardzo pobieżnie porządkować. Wpisy do inwentarza klisz były bardzo lakoniczne, o ile były. Dlatego bardzo cenne stały się stare koperty do negatywów, na których napisano, że jest to klisza z Zachęty. Analiza negatywów znanych obrazów zachętowskich – jak Bitwa pod Grunwaldem czy Altana Aleksandra Gierymskiego – pozwoliła mi zorientować się, że były one podobnie sygnowane. Na kliszach z Zachęty wydrapane zostały numery katalogu zbiorów. Przejrzałem kilka tysięcy klisz i wyłapałem te zachętowskie. To był jeden ze sposobów pozyskania wizerunków do strat wojennych. Drugi to wydawane przewodniki po wystawach i ilustrowany katalog Zachęty z 1925 roku. Trzecie źródło – to była ówczesna prasa (np. „Tygodnik Ilustrowany”, „Bluszcz”, „Świat”). Prasa dosyć szeroko rozpisywała się na temat salonów dorocznych i wystaw. Bardzo często publikowano wizerunki obrazów wówczas wystawianych. Wielkie darowizny dla Zachęty skończyły się w roku 1918, odwrotnie było z muzeum. W niepodległej Polsce to Muzeum Narodowe w Warszawie skorzystało na hojności ofiarodawców. W dwudziestoleciu poza sfinalizowanym zapisem Papieskiego, do zbiorów Zachęty trafiały raczej obiekty zakupione. Czasami były to dwa obrazy, czasami pięć i prawie wszystkie prezentowano na dorocznych salonach. Jeżeli dostawały nagrodę prezydenta czy ministra, to Zachęta takie rzeczy kupowała. Wtedy najczęściej pojawiały się ich wizerunki w prasie. Czwartym źródłem mogą być zdjęcia pamiątkowe w prywatnych zbiorach rodzinnych, na których widoczne są osoby fotografujące się w salach wystawowych Zachęty. W ostatnim czasie trafiłem na albumy fotograficzne Stanisława Brzezińskiego, ostatniego prezesa TZSP. Wśród licznych fotografii rodzinnych znalazłem także fotografię prezesa Brzezińskiego i dyrektora Radeckiego-Mikulicza pozujących w Zachęcie na tle zaginionych obecnie obrazów Jana Stanisławskiego.
Pozostańmy chwilę przy wątku darowizn. Założenie było takie, że miała powstać kolekcja współczesnej sztuki polskiej. Darowizny sprawiały, że pojawiały się rzeczy niezgodne z profilem ustanowionym przez samo towarzystwo. Na przykład zbiory podarowane Zachęcie przez Józefa Choynowskiego[10].
Tak, ale trzeba pamiętać, że Muzeum Narodowe, wtedy jeszcze Muzeum Miejskie, nie miało własnej siedziby i tułało się po różnych miejscach, a Zachęta posiadała już własny gmach. I była jedyną instytucją, która mogła przyjąć takie zbiory. Kolekcja Choynowskiego nie została nawet wprowadzona do inwentarza, podobnie jak kolekcja Mathiasa Bersohna[11]. Obie kolekcje trafiły do Muzeum Narodowego na początku lat 20. XX wieku. Do tego czasu zajmowały sale w Zachęcie. W którymś momencie pomyślano o wspomaganiu współczesnych artystów poprzez organizowanie ich wystaw. W tym celu potrzebna była większa przestrzeń, dlatego trzeba było zbiory przepatrzeć. Obrazy przekazywano też do dekoracji Łazienek, Belwederu, ogołoconych przez Rosjan wycofujących się w 1915 roku. W latach 20. pojawił się pomysł, żeby zbiory sztuki polskiej w całości przekazać do Muzeum Narodowego. Zachęta miała być tylko gmachem na wystawy artystów współczesnych. Może gdyby nie powstał Instytut Propagandy Sztuki, to udałoby się ten pomysł przed wojną zrealizować. Ale powstał IPS i polscy artyści współcześni mogli się tam prezentować[12]. Chociaż nie tylko, bo w IPS-ie pokazywano przecież także „sztukę dawną”, np. na wystawie polskiej martwej natury czy też wystawie warszawskiego malarstwa pierwszej połowy XIX wieku.
Czy z dokumentów można wyczytać, dlaczego nie udało się przekazać zbiorów TZSP do Muzeum Narodowego?
Już za czasów dyrektorowania Bronisława Gembarzewskiego, z epoki przed Stanisławem Lorentzem, przygotowywano projekty umów[13]. Nie zostały one jednak sfinalizowane. Myślę, że było to spowodowane kwestiami własności – Muzeum Narodowe w Warszawie podlegało miastu, a Zachęta należała do stowarzyszenia. Pojawił się także pomysł, żeby z połączenia Państwowych Zbiorów Sztuki, Muzeum Narodowego i Zachęty powstała galeria sztuki polskiej. W kamienicy Baryczków (od 1932 roku) działała Państwowa Galeria Sztuki Polskiej, którą prezentowano w budynku nie do końca do tego przystosowanym, więc nie była to duża ekspozycja. Poza kilkoma drobnymi depozytami z Zachęty pokazywała tylko to, co PZS-y miały w swojej kolekcji. Nie było tam obrazów z Muzeum Narodowego. Pomysł scalenia tych zbiorów zmaterializował się po wojnie, gdy przestały istnieć i Zachęta, i PZS, a wszystko, co przetrwało wojnę, weszło do zbiorów muzeum. Dzięki temu najważniejsze dzieła sztuki polskiej eksponowane były w Warszawie w jednym miejscu.
Pisał pan, że to naciski środowiska zadecydowały o tym, że Zachętę przekształcono w Centralne Biuro Wystaw Artystycznych. Artyści powiedzieli, że potrzebują porządnego lokalu dla porządnej sztuki, a w przedwojennej Zachęcie wystawiano prace wątpliwej jakości. I dlatego ministerstwo nie zdecydowało się na reaktywację TZSP.
Co ciekawe, część artystów domagająca się lokalu dla pokazywania porządnej sztuki bardzo często gościła w salach przedwojennej Zachęty. Może mieli krótką pamięć? Po likwidacji TZSP zbiory miał przejąć Związek Polskich Artystów Plastyków, co w końcu nie nastąpiło. Nie wiem, czy Związek jest tego świadomy.
Czy sporządzono listę prac, które są wciąż poszukiwane?
Wszystkie te informacje zawarte są w katalogu zawierającym 940 not (917 zbiorów własnych i 23 depozyty). Nadal jedna trzecia prac jest zaginiona. Do jednej trzeciej z tych zaginionych są wizerunki, więc jest szansa, że uda się je zidentyfikować i odnaleźć. Jest kilka rzeczy, które pojawiają się i znikają na rynku antykwarycznym. Trzeba być jednak ostrożnym w identyfikacji, artyści bowiem popełniali podobne dzieła. Jeśli chodzi o wizerunki – bardzo ostrożnie do tego podchodziłem. Szczególnie miałem problem z artystą Teodorem Ziomkiem, który namalował milion obrazów zatytułowanych Wiosna, Lato, Jesień, Zima. Ponieważ znalazłem kilka wersji obrazów o tych samych tytułach reprodukowanych m.in. na pocztówkach, nie jestem pewny, które z nich to te ze zbiorów Zachęty. Może uda się kiedyś znaleźć inne źródła.
Prace w kolekcji TZSP były różnej jakości artystycznej. Skoro 30 procent tych zbiorów wciąż jest nieodnalezione, to które dzieła najbardziej chcielibyśmy odzyskać?
Najlepiej wszystkie, ale to niemożliwe, ponieważ część została zupełnie zniszczona. Wśród utraconych dzieł znajdują się na przykład prace Leona Wyczółkowskiego, które zidentyfikowałem. W 1937 roku wydano katalog wystawy retrospektywnej tego malarza i wszystkie obrazy są tam dobrze opisane[14]. W Muzeum Warszawy znalazłem kilka zdjęć sal Zachęty, na których w oddali, wśród obrazów Wyczółkowskiego, widoczny jest Portret gospodyni zidentyfikowany przeze mnie dzięki opisowi we wspomnianym katalogu wystawy. Bardzo dobrym źródłem do pozyskania wizerunków strat okazała się znajdująca się w muzeum kartoteka wojenna. Jest to zachowany niewielki wycinek pracy konspiracyjnej, którą kierował Jan Morawiński[15], ojciec Agnieszki Morawińskiej – wieloletniej dyrektorki Zachęty i Muzeum Narodowego. W momencie, kiedy Niemcy „wypożyczali” obiekty muzealne, pracownicy muzeum, konspiracyjnie, na małych karteczkach wykonywali opisy obrazów i ich szkice. To byli bardzo utalentowani ludzie. Kilkanaście takich szkiców znajduje się w katalogu w miejscu brakującej fotografii. W kilku miejscach umieściłem zdjęcie obrazu i szkic, by czytelnik mógł zobaczyć, jak dokładnie zostały odwzorowane szczegóły obrazu.
To bardzo wzruszająca historia…
W wydanych do tej pory katalogach strat malarstwa polskiego źródło to w ogóle nie zostało wykorzystane. Wyciągnąłem te rysunki na światło dzienne.
Czyli był pan pierwszym badaczem, który je odnalazł?
Trudno powiedzieć, że je odnalazłem, bo stały sobie w pudełku w Dziale Inwentarzy, ogólnie dostępne, tylko nikt do nich nie zajrzał.
Na ile te rysunki są pomocne w odzyskiwaniu prac?
Kartoteka zawiera kilkadziesiąt karteczek, ułożonych według właścicieli prywatnych lub instytucji. Są to szkice obiektów z różnych dziedzin, np. sztuki zdobniczej, nie dotyczą tylko malarstwa. Kartka na papierze w kratkę złożona na pół zawiera informacje o właścicielu, dzieło jest szczegółowo opisane, wraz z wymiarami i sygnaturami oraz przepisanymi znakami własnościowymi z odwrocia, a w środku włożony jest wykonany z reguły na kartoniku szkic obiektu. Karteczki opisane jako własność Zachęty nie dotyczą tylko jej zbiorów muzealnych. Pod hasłem „Zachęta” znajdują się obrazy osób prywatnych, które trafiły do muzeum jako nieodebrane po wystawie 40-lecia TZSP[16]. Na skutek wybuchu wojny te rzeczy nie wróciły do właścicieli, w tzw. międzyczasie Niemcy zabierali sobie co ładniejsze do dekoracji swoich biur i mieszkań. Są tu więc też źródła do poszukiwań strat wojennych osób prywatnych.
Chyba bardzo ryzykowali, wykonując te szkice?
Tak, była to praca wykonywana z narażeniem życia i wymagała wielkiej odwagi. W tym miejscu chciałbym wspomnieć o Janie Morawińskim, który umarł w wieku zaledwie 42 lat (w 1949 roku). Morawiński pojawia się we wspomnieniach pracowników MNW z czasów wojny, które opublikowane zostały w latach 60. w „Roczniku Muzeum Narodowego w Warszawie”. Jego zasługi dla ratowania polskiego dorobku kulturalnego są trochę niedoceniane, dlatego postanowiłem o nim napisać artykuł do tegorocznego numeru „Muzealnictwa”. Warto też wspomnieć o innych pracownikach MNW: prof. Michale Walickim, dr. Jerzym Sienkiewiczu, którzy z kolei zaangażowani byli w pracę konspiracyjną w AK. W 1949 roku zostali uwięzieni przez UB i wyszli na wolność dopiero w 1953. Niestety, do muzeum już nie wrócili. To są osoby niedoceniane, ponieważ utrwalił się stereotyp, że Muzeum Narodowe to tylko prof. Stanisław Lorentz. Jan Morawiński jest wspomniany w mojej pracy o Zachęcie, ponieważ m.in. dzięki niemu powstały te szkice. Jest autorem kilku szkiców, ale, jak już wspomniałem, kierował całą akcją. Poza nim autorami opisów i szkiców są: Stefan Kozakiewicz, Maria Friedlein-Bogucka, Zygmunt Miechowski – po charakterze pisma jestem w stanie zidentyfikować, kto jest autorem szkicu.
Interesujące mogły być archiwalia, które spłonęły w powstaniu w 1944 roku.
Zachowanym źródłem są drukowane sprawozdania. Na nich znajdowały się adnotacje, dzięki którym można się dowiedzieć, że była na przykład jakaś księga główna. Jest tam trochę informacji proweniencyjnych. Wiadomo, co wchodziło w skład archiwum TZSP – istnieje wykaz zawartości skrzyń, które przyjechały do muzeum w 1942 roku. Jest tu także pokwitowanie urzędnika miejskiego, który zabierał te rzeczy do archiwum.
Czyli wiemy, co tam było, ale nie znamy treści.
Były to księgi protokołów, posiedzeń, o których sprawozdania wspominają. Na pewno przepadła księga główna, czyli zapewne inwentarz. Wśród tych papierów znajdowała się także kronika Zachęty – czystopis i brulion – napisana przez Jerzego Chyczewskiego. Znalazłem potwierdzenie, że Chyczewski kronikę odebrał i, niestety, prawdopodobnie została ona utracona. Moja praca jest oparta na źródłach drukowanych bądź aktach, które zostały wytworzone w Muzeum Narodowym już w czasach okupacji. Wspominałem o wystawie czterdziestolecia – ostatniej wystawie w gmachu Zachęty. W lecie 1939 roku odbyła się też wystawa Henryka Siemiradzkiego[17]. Właściciele dzieł nie zdążyli odebrać swoich rzeczy z gmachu Zachęty i odbierali je dopiero w listopadzie i grudniu 1939 roku z Muzeum Narodowego. Ale musieli przynieść kwit (upoważnienie) z nadrukiem Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych – to były dokumenty w formacie A4, podpisywane przez dyrektora administracyjnego Stanisława Radeckiego-Mikulicza. Zbiorami i inwentarzami zajmował się wówczas w muzeum Jan Morawiński, który na podstawie kwitów wydawał te rzeczy. Parę lat temu w Sotheby’s odnalazł się obraz Siemiradzkiego Taniec z mieczami, obecny w katalogu wystawy artysty w Zachęcie z 1939 roku i uznawany za stratę wojenną. Obraz ten na skutek interwencji ministerstwa został zajęty, po czym okazało się, że właścicielka zdążyła odebrać go z MNW, a potwierdzenie tego faktu znajduje się w archiwum Muzeum.
Chciałbym, żeby moja praca przyczyniła się do uświadomienia, że materiały do badania proweniencji istnieją, pomimo spłonięcia archiwów. Informacje o stratach wojennych trzeba cały czas weryfikować. Nigdy nie będzie to praca skończona.
Co było największym odkryciem w czasie pisania pracy?
Poza wykorzystaniem szkiców wojennych ciekawa była wizyta w Lublinie. Myślę, że koledzy z Lublina także skorzystali z mojej wiedzy, ponieważ przy okazji trochę zweryfikowałem istniejącą w ministerstwie listę strat wojennych Muzeum Lubelskiego. Część obiektów na tej liście to były nierozpoznane obrazy pochodzące z Zachęty, które jak wspomniałem, były tam w depozycie od 1922 roku. Dzięki życzliwości Grażyny Jakimińskiej, która była wówczas wicedyrektorką Muzeum Lubelskiego, uzyskałem dostęp do materiałów – protokołów Towarzystwa Muzeum Lubelskie, kart katalogowych wykonanych w czasie wojny, prasy lubelskiej i wycinków prasowych.
Dużą satysfakcję dało mi również zidentyfikowanie strat wojennych Zachęty, opublikowanych w katalogach warszawskich domów aukcyjnych. Na przykład w zbiorach TZSP znajdowała się kolekcja ośmiu ilustracji Michała Elwira Andriollego do Marii Antoniego Malczewskiego. Jeden rysunek od roku 1942 znajduje się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, pozostałe do niedawna wydawały się bezpowrotnie utracone. Z archiwaliów dokumentujących zabezpieczanie zbiorów we wrześniu 1939 roku w Zachęcie (o tym mało się mówi, a wręcz w jakimś artykule przeczytałem, że Zachęta w ogóle nie zabezpieczała swoich obiektów, co jest nieprawdą) dotarłem do takich list, gdzie odnotowano w jednej ze skrzyń osiem prac Andriollego. W 2013 roku przeglądałem katalog aukcyjny DESY UNICUM i zobaczyłem tam pięć znanych mi z negatywów rysunków Andriollego. Szybko skontaktowałem się z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego (chyba byłem pierwszy, który powiadomił o tym ministerstwo) i rysunki te wkrótce zdjęto z aukcji. Mam nadzieję, że wkrótce zostaną formalnie odzyskane. Odzyskiwanie strat wojennych to trudny proces i bardzo często jest zależny od dobrej woli właściciela. W ostatnim czasie udało mi się także zidentyfikować pojawiający się na aukcjach obraz Zdzisława Jasińskiego W święto Matki Boskiej Zielnej oraz znajdujący się w magazynie MNW Szkic portretowy Józefa Simmlera, a także z pomocą Renaty Higersberger Portret damy Anny Bilińskiej. Obrazy te figurują na liście strat wojennych, można więc powiedzieć, że zostały już „odzyskane”.
Obecnie zajmuję się badaniem kolekcji przedwojennego Muzeum Józefa Piłsudskiego w Belwederze, która po wojnie została rozproszona, a wiele znajdujących się w niej wcześniej obiektów pojawia się na rynku antykwarycznym. Być może uda mi się kiedyś odtworzyć i opublikować katalog tego muzeum, tak jak zrobiłem to z Zachętą.
Roman Olkowski – starszy kustosz, od 2013 roku kierownik Działu Zbiorów w Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku, wcześniej pracownik Działu Głównego Inwentaryzatora Muzeum Narodowego w Warszawie, w kolejnych latach specjalista ds. badania proweniencji zbiorów MNW, powołany przez Piotra Piotrowskiego na pierwsze takie stanowisko w Polsce.
wydawca: Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Departament Dziedzictwa Kulturowego za Granicą i Strat Wojennych, Wydział ds. Restytucji Dóbr Kultury, Warszawa 2020
[1] Roman Olkowski, O badaniu proweniencji muzealiów, „Muzealnictwo” 2012, t. 53, s. 27–37.
[2] Lidia M. Karecka, Mienie zwane podworskim w Muzeum Narodowym w Warszawie, „Muzealnictwo” 2012, t. 53, s. 44–57.
[3]Katalog zbiorów Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie, Warszawa 1938. Zob. http://mbc.cyfrowemazowsze.pl/dlibra/docmetadata?id=57247&from=&dirids=1&ver_id=&lp=1&QI=, dostęp: 22.02.2021.
[4]Sprawozdanie Komitetu Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych za rok 1938, Warszawa 1939. Zob. http://mbc.cyfrowemazowsze.pl/dlibra/docmetadata?id=35308&from=publication, dostęp: 22.02.2021.
[5] Elżbieta Charazińska, Straty wojenne obrazów z malarstwa polskiego w zbiorach Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie, 1993, mps.
[6]Anna Tyczyńska, Krystyna Znojewska, Straty wojenne, malarstwo polskie, obrazy olejne, pastele, akwarele utracone w latach 1939–1945 w granicach Polski, Bogucki Wydawnictwo Naukowe, Poznań 1998.
[7]Janina Wiercińska, Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie: zarys działalności, Wrocław 1968. Janina Wiercińska (1922–2003) – profesor historii sztuki, pracownik naukowy Instytutu Sztuki PAN w latach 1953–1992.
[8]Leon Papieski (1858–1917) – adwokat, wiceprezes Sądu Apelacyjnego w Warszawie.
[9]Marian Trzebiński (1871–1942) – malarz, współzałożyciel i pierwszy kustosz otwartego w 1923 roku Muzeum Lubelskiego w Lublinie.
[10]Józef Choynowski (1833–ok. 1915) – kolekcjoner zabytków archeologicznych, archeolog amator.
[11]Mathias Bersohn (1823–1908) – kupiec, przemysłowiec, historyk sztuki.
[12]Instytut Propagandy Sztuki działał w latach 1930–1939.
[13]Bronisław Gembarzewski (1872–1941) – malarz, muzealnik, wojskowy, w latach 1916–1936 dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie. Stanisław Lorentz (1899–1991) – profesor historii sztuki, muzeolog, w latach 1936–1982 dyrektor Muzeum Narodowego w Warszawie.
[14]Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie: Leon Wyczółkowski (1852–1936), Warszawa 1937. Zob. http://mbc.cyfrowemazowsze.pl/dlibra/docmetadata?id=38629, dostęp: 22.02.2021.
[15]Jan Morawiński (1907–1949) – historyk sztuki i muzeolog.
[16]Wystawa pierwszego czterdziestolecia TZSP (1861–1900), czerwiec–wrzesień 1939.
[17]Henryk Siemiradzki (1843–1902), kat. wyst., Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych, Warszawa 1939.