Ta strona korzysta z plików cookies. Więcej o naszej polityce prywatności.

Na turkusowym tle dwie, abstrakcyjne sylwetki. Jedna prowadzi drugą za rękę
Jan Dobkowski, "Prowadził ślepy ślepego", 1970, kolekcja Zachęty

Nr 14

Fundacja Sztuki Polskiej ING

Rozmowa Anetą Prasał-Wiśniewską, Magdą Kochanowską, Marią Rubersz i Kamilą Bondar

12.12.2015

Fundacja Sztuki Polskiej ING wspiera rozwój polskiej sztuki współczesnej, w szczególności twórczość młodych artystów. Jej zbiory to jedna z pierwszych polskich kolekcji korporacyjnych. Składa się na nią 159 dzieł sztuki reprezentowanych głównie przez malarstwo, ale również przez fotografie, rysunki, prace wideo i rzeźbę. Obok prac tak uznanych artystów jak Stefan Gierowski, Włodzimierz Pawlak czy Zbigniew Libera w kolekcji znajdują się też dzieła artystów młodszego pokolenia (Wilhelm Sasnal, Rafał Bujnowski, Michał Budny, Jakub Julian Ziółkowski i wielu innych). W związku z obchodzonym w tym roku piętnastoleciem powstania Fundacji zapytaliśmy osoby, które na różnych etapach tworzyły tę kolekcję, o jej historię i znaczenie.

Jakie były początki Fundacji Sztuki Polskiej ING?

Aneta Prasał-Wiśniewska: Wszystko zaczęło się od wystawy grupy CoBrA, prezentującej dzieła z kolekcji Stedelijk Museum w Amsterdamie i Louisiana Museum of Modern Art w Humlebæk w Danii, a otwartej w Zachęcie w lutym 1998 roku. W latach dziewięćdziesiątych sponsorowanie przedsięwzięć artystycznych, a zwłaszcza sztuki współczesnej przez biznes należało w Polsce do rzadkości, dlatego z radością powitaliśmy decyzję o współfinansowaniu przez ING tego dość kosztownego projektu. Najwyraźniej wystawa spodobała się prezesom i dyrektorom z placu Trzech Krzyży, a Zachęta wzbudziła ich zaufanie, bo krótko po otwarciu ekspozycji zgłosiła się do nas Beata Kruczek, odpowiedzialna za PR grupy ING w Polsce, z propozycją współpracy przy tworzeniu kolekcji. Ponieważ miałam przyjemność być kuratorką wystawy grupy CoBrA, oferta współpracy trafiła do mnie. Tak rozpoczął się fascynujący projekt tworzenia zrębów kolekcji Fundacji, w którym uczestniczyłam do lata 2001 roku, kiedy to opiekę merytoryczną nad nim przejęła Hanna Wróblewska, dziś dyrektorka Zachęty. Inspiracją była oczywiście tworzona od lat siedemdziesiątych XX wieku kolekcja macierzystego banku w Holandii, ale musiało być też coś więcej — wizja, odwaga, ciekawość i fascynacja sztuką. Rynek sztuki w Polsce dopiero się rozwijał, a ambitne polskie galerie można było policzyć na palcach jednej ręki. Wpraszaliśmy się więc do artystów na herbatę i buszowaliśmy w pracowniach wśród dzieł. Było to ekscytujące, nieformalne, świeże. Z perspektywy minionych 17 lat widać, że kolekcja ING i powołanie fundacji stało się częścią zasadniczej zmiany polskiego rynku sztuki, jej postrzegania w kraju i za granicą. Tworząc podwaliny kolekcji, wiedzieliśmy, że zmiany te muszą wkrótce nastąpić, choć ich skalę trudno było wówczas przewidzieć.

Jaką rolę miała pełnić Fundacja i kolekcja sztuki w strukturze banku? Czy rozszerzaliście współpracę z artystami, których prace były kupowane do kolekcji?

Magda Kochanowska: Rola Fundacji w strukturze banku — i w strukturze grupy ING — była od początku jasno określona: miała ona wspierać polskich artystów, szczególnie tych z młodego pokolenia. Początkowo Fundacja przede wszystkim kupowała prace, które były eksponowane w przestrzeniach biurowych. Jednak stopniowo, obok rozwijania kolekcji, zaczęły pojawiać się nowe formy wspierania artystów, jak np. niewielka, ale interesująca ekspozycja Niebieski prawie biały, której kuratorką była Katarzyna Słoboda, czy wystawa Jakuba Juliana Ziółkowskiego w warszawskiej Zachęcie. Projektem, który znakomicie połączył świat finansów i sztuki (i uczynił rozpoznawalnymi wiele prac z kolekcji) było umieszczenie fragmentów wybranych obrazów na kartach płatniczych ING Banku Śląskiego. Do dziś widuję ludzi płacących kartami z wizerunkiem pracy Grzegorza Sztwiertni Oko malarza. Fundacja zadbała o to, aby prace na kartach płatniczych były opatrzone nazwiskami autorów oraz informacją, że pochodzą z kolekcji Fundacji. Nie zawsze udawało się rozwijać współpracę z artystami, których prace kupowano do kolekcji, ale staraliśmy się być z nimi w kontakcie, śledzić ich rozwój, organizować spotkania. Zawsze dążyłam do tego, aby artystów poznać osobiście, nawet jeżeli w zakupie prac pośredniczyła galeria. Wiele z tych znajomości przetrwało do dziś.

Kiedy Fundacja Sztuki Polskiej ING zaczęła współpracować z Zachętą? Na czym ta współpraca polega i co dzięki niej zyskaliście?

Maria Rubersz: Formalna współpraca Fundacji z Zachętą — Narodową Galerią Sztuki trwa od 2004 roku. Podstawowym celem zawartego porozumienia jest wsparcie niewielkiej organizacji przez doświadczoną instytucję. Ekspercka pomoc to rozmowy na temat wizji Fundacji, poszczególnych artystów czy konkretnych dzieł sztuki. Ale też wsparcie w codziennej pracy, czyli możliwość uzyskania od specjalistów zatrudnionych w Zachęcie wskazówek dotyczących np. archiwizacji czy konserwacji dzieł sztuki. Wieloletnia współpraca z Zachętą to przede wszystkim jednak partnerska relacja i wspólny cel, jakim jest wspieranie sztuki współczesnej i jej upowszechnianie. Wiele ciekawych inicjatyw realizowanych w Polsce przez instytucje, fundacje czy firmy zostało zaprzepaszczonych w wyniku zmian strategii, poważnych reorganizacji czy zwykłych zaniedbań. Zachęta jest gwarantem, że w razie likwidacji Fundacji wspaniała kolekcja prac polskich artystów współczesnych nie ulegnie rozproszeniu. Statut Fundacji gwarantuje bowiem, że zostanie przekazana Zachęcie, stając się częścią narodowego dziedzictwa.

Czy kolekcja Fundacji Sztuki Polskiej ING zmienia myślenie ludzi ze świata biznesu o sztuce współczesnej?

Kamila Bondar: Zbiory są eksponowane w biurach centrali ING Banku Śląskiego w Warszawie i Katowicach, dzieła wiszą na korytarzach, w gabinetach i salach konferencyjnych, a pracownicy mają z nimi codzienny kontakt. Niektóre lubią bardziej, inne mniej. Niekiedy długo trzeba szukać odpowiedniego miejsca i sąsiedztwa dla konkretnego dzieła. Inne są tak pożądane, że wielu chce je mieć blisko swojego biurka i dochodzi do ostrych negocjacji. Sama kolekcja jest obiektem ciągłych dyskusji i ocen. Ankieta przeprowadzona w czerwcu przez studentkę Amsterdam Business School potwierdziła, że konsumpcja kultury wysokiej jest wyższa wśród pracowników ING i innych firm tworzących zbiory dzieł sztuki. Nie wiem, czy pracownicy ING rzeczywiście częściej niż inni chodzą na wystawy sztuki współczesnej, ale z pewnością coraz większa ich część rozumie, że sztuka nie musi być „ładna” czy tylko przedstawiająca. Często zaskakują mnie przemyślenia kolegów wynikające z dłuższego obcowania z danym dziełem. Świadczą dobitnie o tym, że sztuka działa! Wiele osób uczestniczy też w cotygodniowych spotkaniach z kolekcją, podczas których opowiadam o wybranym artyście, przedstawiając jego osobę i poszerzając pole interpretacji prac. Niektórzy rozpoczynają też budowę własnych domowych zbiorów sztuki i wiem, że kolekcja Fundacji ma duży wpływ na kształtowanie ich osobistych wyborów.