Nr 11
Plac Małachowskiego 3
Magdalena Komornicka
Z lektury ksiąg skarg i wniosków Zachęty wynika, że publiczność ma bardzo emocjonalny stosunek do galerii, czuje się tu dobrze, „udomawia” to miejsce, doradza, jak budynek ulepszyć czy usprawnić. Widzowie sugerują np., że powinno być więcej miejsc do siedzenia, a przestrzeń lepiej oznakowana, że galeria powinna zapewnić im stojaki na rowery. Jednym jest na wystawach za zimno, innym za gorąco, utrudnieniem okazują się wszechobecne schody, brzydkie toalety, w których brakuje wieszaków na torebki czy plecaki itd., niektórzy wyrażają również opinie i uwagi dotyczące prezentowanych w Zachęcie wystaw. Co by było, gdybyśmy spełnili postulaty publiczności? Jak wyglądałby budynek? Jak działaby Zachęta?
Mildred Redd Hall i Edward T. Hall w swoim studium o wpływie budynku na zachowanie człowieka, zatytułowanym Czwarty wymiar w architekturze podkreślają, że „nie da się przeprowadzić ważnych badań ludzkich zachowań bez odniesienia się do kontekstu”. Dlatego analizując budynek, badają trzy oddzielne, ale powiązane ze sobą czynniki: samą budowlę (projekt architektoniczny, materiały, wykończenie itp.), ludzi, czyli pracowników budynku i organizację, której siedzibą jest dany gmach. Zastanawiają się, co mówi budynek, podkreślając, że to, co on komunikuje, ma swoje konsekwencje. Jak działa budynek? Jakie pierwsze wrażenie wywiera? Co widzimy w miarę kolejnych wizyt? Jaki jest wpływ budynku na pracowników? I wreszcie czym on jest jako deklaracja firmy?
Wykraczając poza pytania stawiane w cytowanym wyżej opracowaniu, można zapytać o znaczenie zmysłów w doświadczaniu, odczuwaniu architektury i analizować budynki przez pryzmat ciała, które „wie i pamięta”, jest miernikiem proporcji, wymiarów i ciężaru. Można wreszcie pofantazjować, „co by było, gdyby”, i spojrzeć na architekturę z perspektywy marzeń, wyobrażeń, wspomnień czy sentymentów. Można zastosować też krytykę instytucjonalną — jak wolą jedni, czy badanie marki — jak woleliby inni. Badać „klienta”, publiczność, prowadzić księgę skarg i wniosków — tak jak my. Można wreszcie zastanowić się nad tym, jak ludzie działają na budynek i na ile ich zachowania, osobiste historie czy decyzje wypływają na jego losy.
Zachęta — przyjmując metodologię Hallów — to gmach, ludzie tu pracujący i tworzący to miejsce (w tej chwili ponad 60 pracowników etatowych oraz drugie tyle stałych współpracowników) i instytucja, której „przedmiotem działania jest upowszechnianie sztuki współczesnej we wszystkich jej aktualnych przejawach, traktowanej jako istotny element kultury i życia społecznego”. Instytucja publiczna, czyli w pewien sposób wspólna. W swoim studium Hallowie badali budynek firmy zajmującej się produkcją maszyn rolniczych, zaprojektowany przez Eero Saarinena, kiedy zastanawiamy się nad gmachem instytucji kultury, musimy uzupełnić rozmyślania o czwarty czynnik — publiczność.
Historia Zachęty rozpoczęła się w 1860 roku, gdy w zaborze rosyjskim, z inicjatywy artystów malarzy powstało Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych — instytucja zajmująca się wystawianiem i kolekcjonowaniem polskiej sztuki współczesnej. Problemem szybko okazał się brak własnej siedziby z salami wystawowymi. Pod koniec wieku przeprowadzono więc dwa konkursy na budynek Towarzystwa, który ostatecznie zaprojektował jeden z najwybitniejszych polskich architektów, Stefan Szyller. Znana działaczka społeczna i filantropka Ludwika Górecka zapisała parcelę przy placu Małachowskiego pod budowę Zachęty i to właśnie tam powstał gmach galerii przylegający do kamienicy Góreckiej, który otwarto dla publiczności 15 grudnia 1900 roku. Ze względu na sąsiedztwo z kamienicą budynek powstał więc niejako w trzech czwartych, co później zdeterminowało dalsze losy instytucji i jej pracowników.
W czasie II wojny światowej Towarzystwo Zachęty Sztuk Pięknych zostało rozwiązane, a sam gmach zarekwirowany przez okupantów. Większość zbiorów Zachęty trafiła do Muzeum Narodowego w Warszawie. W jej budynku powstał Haus der deutschen Kultur (Dom Kultury Niemieckiej), w którym odbywały się hitlerowskie imprezy propagandowe. W czasie Powstania Warszawskiego został uszkodzony przez pociski artyleryjskie; podczas wycofywania się Niemcy podjęli też próbę jego spalenia. W 1945 roku Biuro Odbudowy Stolicy przeprowadziło remont budynku, a w 1949 gmach stał się siedzibą Centralnego Biura Wystaw Artystycznych. Zadaniem tej instytucji — poza planowaniem i koordynacją ekspozycji w wojewódzkich Biurach Wystaw Artystycznych — było prowadzenie działalności wystawienniczej, zgodnej z polityką kulturalną PRL.
W czasie wojny zburzona została kamienica, do której przylegał gmach galerii, więc już od lat pięćdziesiątych XX wieku odbywały się konkursy na rozbudowę Zachęty. Jednym z ciekawszych projektów było zgłoszone do konkursu w 1958 roku rozwiązanie Oskara Hansena, Lecha Tomaszewskiego i Stanisława Zamecznika, zakładające dobudowanie do istniejącego gmachu konstrukcji ze szkła i stali. Czy Zachęta byłaby dziś inna, gdyby wówczas wystarczyło odwagi, by ten projekt zrealizować?
„Budowa Zachęty trwała dwa lata, a remont i dobudowa jednej ćwiartki 20 lat” —– rozbudowa gmachu ruszyła ok. 1983 roku i zakończyła się pod koniec lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Zmieniali się dyrektorzy instytucji, architekci, zmieniały się projekty, wykonawcy, zmienił się nawet system polityczny w Polsce, a budowa wciąż trwała. Przez te wszystkie lata przemianom uległa również struktura i status instytucji czy lokalizacja pomieszczeń biurowych — każdy z pracowników Zachęty pamięta ten czas i te zmiany inaczej, każdy ma swoją historię i własną wersję wydarzeń. Powstała przestrzeń pełna schodków i schodów, różnic w poziomach, korytarzy, nietypowych przejść i zakamarków. Przemianom ulegała też sama instytucja, po transformacji Zachęta przekształciła się z CBWA w Państwową Galerię Sztuki, by w roku 2003 zyskać status galerii narodowej. Jeśli przyjmiemy więc, że zmienność jest cechą tożsamości, to tym słowem można opisać Zachętę.
W przeciwieństwie do samego budynku i instytucji plac Małachowskiego przez te wszystkie lata pozostaje niemal niezmieniony. Był i jest do dziś podjazdem i parkingiem, a upływający czas widoczny jest na nim tylko w zmieniających się modelach samochodów: od tych z początku XX stulecia, przez fiaty 126p, po samochody, których używamy dziś. Czy ta przestrzeń może pełnić inną funkcję? Czy w innej funkcji się sprawdzi? Czy plac, na którym do tej pory nikt się nie zatrzymywał (chyba, że parkując samochód), może być miejscem działania? Co by było, gdyby na placu stanęła fontanna, jak to widział Stefan Szyller, wpisująca się też w wizję części pracowników Zachęty? Czy publiczność odwiedzająca wystawy chciałaby siedzieć przed Zachętą na ławce?
Przytoczona historia miejsca, specyfika gmachu, skomplikowana tożsamość instytucji, prywatne opowieści pracowników Zachęty, odczucia i emocje publiczności i rodzące się w związku z tym pytania czy fenomeny są punktem wyjścia dla wystawy Plac Małachowskiego 3, na którą składają się performanse, spektakle teatralne i taneczne oraz instalacje i działania odbywające się przez cztery letnie miesiące — od czerwca do września. Przestrzenią wystawy, której motywem przewodnim jest miejsce, stał się plac Małachowskiego z tej okazji zamknięty dla samochodów i udostępniony dla artystów i publiczności oraz sam budynek galerii, a zwłaszcza jego części na co dzień nie służące prezentacji dzieł sztuki. Do udziału w wystawie zostali zaproszeni artyści, którzy już w przeszłości mierzyli się z architekturą i historią Zachęty oraz ci, co zmierzą się z nią po raz pierwszy. Do dyspozycji dostali plac z budynkiem, instytucję, pracowników i publiczność.